Ze sterty używanych ubrań porzuconych w szczerym polu mieszkańcy wsi wybierają co lepsze ciuchy. Nie wiadomo, kto je tam zostawił. Gmina ma kłopot, szuka właściciela gruntu
Na jednym z pól w Wysokiem w gm. Jastków ktoś porzucił tony używanej odzieży. – Mieszkańcy boją się, że chuligani podpalą te ubrania – mówi Ulesława Lübek, sołtys wsi.
O znalezisku poinformował nas czytelnik. – Jestem mieszkańcem Bogucina. Kilka dni temu na jedno z pobliskich pól przyjechała ciężarówka, z której ktoś wyrzucił mnóstwo używanych ubrań – napisał do nas.
Jak ustaliliśmy, pole leży w Wysokiem w gm. Jastków, na pograniczu z gm. Garbów. Ziemia nie jest uprawiana, leży ugorem. Gdy dotarliśmy na miejsce, wielki stos ubrań przeczesywały okoliczne mieszkanki. – Nie wiemy, kto przywiózł te ciuchy, ani do kogo należy pole – mówią kobiety, które wybierały ubrania dla siebie. Podejrzewały, że odzież pochodzi z jakiegoś „ciuchlandu”, o czym świadczyły metki z niskimi, ręcznie dopisanymi cenami.
W stosie leżały m.in. buty, spodnie, koszule, torebki i biustonosze. Znaleźliśmy też skórzaną kurtkę, która wyglądała na mało używaną. Część ubrań sprawiała wrażenie dobrych jakościowo.
Miejscowe władze o sprawie dowiedziały się w ubiegły piątek. – Powiadomiła mnie o tym Ulesława Lübek, sołtys Wysokiego. Ustalamy, kto obecnie zarządza działką. Jeżeli ta osoba nie zgłosi sprawy na policję, wówczas zrobimy to sami – mówi Teresa Kot, wójt gminy Jastków.
Podobne sytuacje nie zdarzają się jednak często. – Otrzymujemy zgłoszenia o tym, że ktoś podrzucił na czyjeś pole ziemię albo gruz. Taka sytuacja wydarzyła się niedawno w Marysinie. Czasem też znajdujemy śmieci w lasach. Pozostawienie stosu używanych ubrań to jednak niecodzienny przypadek – przyznaje Teresa Kot.
Jeżeli sprawcę uda się ustalić, musi się on liczyć z poważnymi konsekwencjami. – Tego typu przypadki traktujemy przeważnie jako wykroczenie, grozi za nie grzywna do 5 tysięcy złotych – mówi podkomisarz Andrzej Fijołek z Zespołu Komunikacji Społecznej Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Czy ubrania można było np. przekazać na rzecz Polskiego Czerwonego Krzyża? – W sytuacji, gdy ktoś przywozi nam znaczne ilości odzieży, jesteśmy powściągliwi. Często jest wtedy słaba jakościowo, czasem też dostawca chce w ten sposób uniknąć obowiązku utylizacji – mówi Maciej Budka, dyrektor lubelskiego oddziału PCK.