Im więcej wydajemy na promocję województwa, tym mniej odwiedza nas turystów. – Wybudujcie najpierw drogi. Wtedy przyjadą podziwiać waszą nieskażoną przyrodę – radzi ekspert.
– Jestem zadowolony, choć nie zachwycony. W porównaniu do poprzednich lat zaczęliśmy coś robić – ocenił Krzysztof Grabczuk, marszałek województwa.
Turystów kusiliśmy hasłem: "Wyłącz napięcie, włącz zasilanie”. Zadziałało? Z tysiąca przepytanych osób znajomość hasła potwierdziło spontanicznie 0,4 proc. (z podpowiedzią 7,9 proc.).
– To dobry wynik, biorąc pod uwagę ilość pieniędzy przeznaczonych na kampanię – ocenia Marcin Godlewski z DSK, firmy, która przygotowała promocję. Akcja kosztowała 750 tys. zł, większość dołożyła Unia Europejska.
Żeby sprawdzić, jak skuteczne są takie akcje, porównaliśmy wydatki Urzędu Marszałkowskiego na promocję regionu i dane z Głównego Urzędu Statystycznego z ostatnich czterech lat.
W 2006 r. promocja pochłonęła 558 tys. zł, a odwiedziło nas 564 tys. osób. Zdobycie jednego turysty kosztowało niespełna złotówkę.
W ubiegłym roku lubelskie wydało 1,76 mln zł i przyciągnęło 677 tys. gości. Jeden turysta kosztował nas zatem 2,6 zł.
W tym roku – wszystko na to wskazuje – przyciągnęliśmy ich mniej. Do końca września przyjechało 512 tysięcy gości (o 4 proc. mniej niż w analogicznym okresie ub. roku).
Tymczasem do końca października na promocję poszło z kasy województwa rekordowe 1,8 mln zł. Według naszych szacunków za zdobycie jednego turysty zapłaciliśmy ok. 3 zł.
– W porównaniu do poprzednich lat mamy znacznie mniej gości – przyznaje Ewa Poterucha, kierownik trzygwiazdkowego Hotelu Jubilat w Zamościu. – Turyści indywidualni przyjeżdżają, ale mniej jest grup zorganizowanych.
Piotr Franaszek, szef Departamentu Promocji i Turystyki w Urzędzie Marszałkowskim zastrzega jednak, że nie ma jeszcze pełnych danych za ten rok. – Na całym świecie kryzys zatrzymał ludzi w domach – przekonuje.
I rzeczywiście, statystycy odnotowali mniejszy ruch turystyczny niemal w całym kraju. Ale nie na Podkarpaciu, gdzie mieli o 9 proc. więcej gości niż przed rokiem.
– Oni mają góry – tłumaczy Tomasz Dziedzic z państwowego Instytutu Turystyki. – A Lubelszczyzna ma problem. Bo co z tego, że można u was odpocząć na łonie natury, skoro nie ma jak do was dojechać.
Czy zatem inwestowanie w promocję Lubelszczyzny, to dobrze wydane pieniądze? – Wszystkie regiony promują się – mówi marszałek Grabczuk. – Zależy nam bowiem, żeby turyści przyjeżdżali do Polski. Wtedy jest szansa, że nas odwiedzą.
– Niech władze województwa skupią się na budowie dróg i lotniska. Wtedy goście przyjadą i zostawią u was pieniądze – radzi Dziedzic.