Marian S., były dyrektor z lubelskiego Ratusza umyślnie przekroczył swoje uprawnienia. Tak orzekł sąd odwoławczy, ostatecznie kończąc proces dotyczący wycięcia drzew przy ul. Walecznych w Lublinie. Dzięki decyzji urzędnika, właściciel terenu uniknął ok. 2 mln zł opłaty.
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w grudniu ubiegłego roku w Sądzie Rejonowym Lublin-Zachód. – Marian S. dopuścił się niedopełnienia obowiązków. Działał umyślnie – oceniła w uzasadnieniu swojego rozstrzygnięcia sędzia Joanna Bis-Banach.
Wymierzyła Marianowi S. 10 tys. zł grzywny oraz dwuletni zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w administracji publicznej. Pełnomocnik urzędnika odwołał się od tego wyroku. We wtorek Sąd Okręgowy utrzymał w mocy rozstrzygnięcie z pierwszej instancji. Ten wyrok jest już prawomocny.
Koniec procesu
To jednocześnie finał głośnej sprawy, dotyczącej wycięcia ponad 70 drzew i krzewów ze skweru przy ul. Walecznych w Lublinie. To dawny cmentarz. W 2010 jego właściciel, parafia prawosławna, starał się w Ratuszu o zgodę na wycięcie drzew. Duchowni tłumaczyli to planowaną budową sklepu. Taki powód wycinki oznaczałby jednak naliczenie ok. 2 mln zł opłaty.
Parafia wycofała więc swój wniosek i jesienią 2011 złożyła kolejny. Tym razem duchowni tłumaczyli wycinkę złym stanem drzew. Miały one zagrażać przechodniom. Wnioskiem zajął się osobiście Marian S., ówczesny dyrektor wydziału ochrony środowiska w lubelskim Ratuszu. Polecił swojej pracownicy przygotować projekt decyzji „szybko i zgodnie z wnioskiem”.
– Nikt nie widział osobiście, żeby dyrektor S. rozmawiał z Mariolą K. na ten temat – dowodził w swojej apelacji mec. Krzysztof Klimkowski, obrońca urzędnika.
Sąd uwierzył jednak w zeznania byłej podwładnej Mariana S. Wynika z nich, że nikt nie badał drzew przed wycinką, choć w dokumentach zapisano inaczej. Dyrektor S. doskonale o tym wiedział. – Wydał decyzję z rażącym naruszeniem procedury administracyjnej – ocenił sąd.
Groziła mu wyższa kara
Marian S. jednego dnia przyjął wniosek i otrzymał od podwładnej projekt decyzji do podpisu. Pozwolił na wycięcie drzew, a już następnego dnia odszedł z Ratusza. Późniejsza wizja lokalna dowiodła, że ścięte drzewa były w ogromnej większości zdrowe. Marianowi S. groziło do 3 lat więzienia. Nie był jednak wcześniej karany, więc sąd poprzestał na grzywnie i zakazie pracy na stanowiskach kierowniczych.
Marian S. od początku procesu nie przyznawał się do winy. Wszelką odpowiedzialnością obarczał swoich dawnych podwładnych.