Prezydent Lublina zapowiedział, że zabroni sobotniego Marszu Równości, jeżeli policja jednoznacznie potwierdzi zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi. Na decyzję ma czas do jutra, do godz. 13. Zagrożeń pewien jest wojewoda, który straszy najazdem „bojówek lewackich z Niemiec”
– Mamy prawo przypuszczać, że marsz tak zwanej równości jest organizowany tylko po to, żeby wywołać burdy –stwierdza wojewoda Przemysław Czarnek. – Policja poinformowała mnie, że ma informacje, że na takie wydarzenia przyjeżdżają również bojówki lewackie z Niemiec, które urządzają skrajne prowokacje przy obscenicznych scenach – mówi. I powtarza, że prezydent miasta powinien marszu zakazać.
– Oburzają mnie słowa wojewody, który po raz kolejny wzywa mnie publicznie do złamania prawa – odpowiada prezydent Krzysztof Żuk. Podkreśla, że prawo umożliwia mu wydanie zakazu tylko w trzech przypadkach, a jednym z nich jest zagrożenie dla „życia lub zdrowia ludzi albo mienia w znacznych rozmiarach”.
– To pole do zaangażowania policji, podległej przecież wojewodzie, która powinna ocenić realne zagrożenie. Mimo że została powiadomiona o marszu, do dziś nie przekazała mi opinii – mówi Żuk, który sam o taką opinię poprosił. – Jeżeli policja zajmie jednoznaczne stanowisko, że istnieje realne zagrożenie dla życia i zdrowia, zapadnie decyzja o zakazie marszu.
– Nasz marsz jest legalnym, zgłoszonym w urzędzie, pokojowym pochodem – zapewnia Honorata Sadurska z grona organizatorów manifestacji. Podkreślają oni, że ich głównym postulatem jest „ochrona przed dyskryminacją i wykluczeniem” wszelkich mniejszości: narodowych, seksualnych, czy też osób niepełnosprawnych.
W piątek na wniosek radnych PiS zwołano nadzwyczajne posiedzenia Rady Miasta, na którym miał być głosowany apel do prezydenta o zakazanie marszu. Radni większościowej koalicji prezydenta do ratusza nie przyszli, więc wiceprzewodniczący rady mógł jedynie otworzyć i od razu zamknąć posiedzenie. Klub PiS od razu złożył wniosek o kolejne posiedzenie.
Licznie za to stawili się za to zwolennicy (na zdjęciu) i przeciwnicy lubelskiego Marszu Równości. Obie grupy przed budynkiem urzędu rozdzielał kordon policji.
– W Lublinie jest grupa przynajmniej 20 tys. osób ze środowisk LGBT, która nie czuje się w tym mieście dobrze. To, że ktoś jest gejem, lesbijką czy osobą transpłciową to nie jest wstyd. Wstydem jest, panie wojewodo i panie pośle, nazywanie mniejszości seksualnych dewiantami, zboczeńcami, wynaturzonymi osobami. Wstydzę się jako lublinianka za włodarzy mojego miasta – mówiła dziennikarzom Joanna Marzec ze stowarzyszenia „My, Rodzice”.
Do publicznej dyskusji włączył się też Rzecznik Praw Obywatelskich, który w liście do wojewody stwierdził, że jego „szczególny niepokój budzi publiczne zachęcanie prezydenta miasta Lublina do zablokowania organizacji Marszu Równości”.
96 godzin
Ewentualny zakaz, zgodnie z ustawą, może być wydany nie później niż 96 godzin przed rozpoczęciem marszu (lubelski Marsz Równości startuje o godz. 13 w sobotę).
Od zakazu można się odwołać w ciągu 24 godzin do Sądu Okręgowego, który ma 24 godziny na rozpatrzenie sprawy. Od jego postanowienia można w ciągu 24 godzin złożyć zażalenie do Sądu Apelacyjnego, który ma tyle samo czasu na wydanie postanowienia. Jest ono ostateczne i podlega natychmiastowemu wykonaniu.