Niegospodarność, niedozwolona działalność, błędne decyzje – to zarzuty NIK pod adresem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Lublinie. Spółka traciła m.in. na organizacji koncertów, płaciła też za przeglądy obiektu, który był objęty gwarancją.
Niemal milion złotych stracił Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji na koncercie grupy The Cranberries na stadionie Arena Lublin. To jeden z zarzutów stawianych spółce przez Najwyższą Izbę Kontroli. Z jej raportu wynika, że MOSiR od początku zakładał, że dopłaci do imprezy.
Skazani na porażkę
– Spodziewano się straty w wysokości 257 tys. zł – stwierdza NIK.
Dlaczego spółka nie zrezygnowała z wydarzenia, tylko brnęła dalej?
– Decyzja o organizacji koncertu była podjęta w 2015 r., na rok przed wydarzeniem, przez ówczesny zarząd spółki, który złożył ofertę występu w Lublinie, a zespół tę ofertę zaakceptował – tłumaczy Miłosz Bednarczyk, rzecznik MOSiR. – Złożenie oferty było zobowiązaniem do zawarcia umowy. Na rynku muzycznym to powszechna praktyka.
Kolejny duży minus
Porażką finansową był też koncert La Festa Italiana (jesień 2017 r.). MOSiR założył, że część pieniędzy na imprezę da Ratusz.
– Bezpodstawnie założono pozyskanie dofinansowania z budżetu miasta w kwocie 600 tys. zł – ocenia NIK.
– Ostatecznie spółka tego wsparcia nie otrzymała – przyznaje Bednarczyk. Dlaczego MOSiR przyjął, że je dostanie? – Były takie deklaracje – przypomina rzecznik.
Ale nawet plan przewidujący, że spółce skapnie 600 tys. zł od miasta zakładał, że koncert skończy się stratą.
– Plan był na minus 17 tys. zł – mówi rzecznik MOSiR. Twierdzi, że z tej imprezy też nie można było się wycofać. Jej bilans to 192 tys. zł na minusie.
Dalsza część artykułu pod galerią zdjęć
Koncert The Cranberries na Arenie Lublin
Kolekcjonerzy strat
MOSiR od lat jest najbardziej deficytową ze spółek samorządu Lublina. Jego wynik z roku na rok się pogarsza. Rok 2018 zamknął się stratą 5,4 mln zł, w roku 2019 było to już 8,4 mln zł. Sprawozdanie za rok 2020 jeszcze powstaje, ale wiadomo, że w zeszłym roku miasto wpompowało w MOSiR aż 7,4 mln zł, aby ratować spółkę.
Najwyższa Izba Kontroli przyznaje, że strata w latach 2016-19 wynika z wydatków na remonty, wyposażania obiektów w sposób zgodny z wymogami rozgrywek sportowych, nie pomaga wzrost płacy minimalnej czy kosztów energii. Ale spółkę pogrążały również imprezy generujące duże straty i „ponoszenie nieuzasadnionych ekonomicznie wydatków”.
Jest strata, jest zabawa
Jednym z niezasadnych wydatków miało być, jak ocenia NIK, przeznaczenie prawie 180 tys. zł na zabawy pracowników, w tym 43 tys. zł na spotkania świąteczne i 137 tys. zł na wyjazdy integracyjne i spływy kajakowe.
– Działania zmierzające do utrzymania poprawnych stosunków między pracownikami są korzystne dla pracodawcy – tak tłumaczy to rzecznik MOSiR.
Inaczej widzi to NIK. Według kontrolerów to „działania niegospodarne” w świetle „pogarszającej się sytuacji finansowej spółki”.
Problemy z Aqua Lublin
W raporcie Najwyższej Izby Kontroli możemy przeczytać także o kosztownym absurdzie związanym z kompleksem pływackim Aqua Lublin, którego MOSiR jest zarządcą.
Obiekt zbudowany na zlecenie i na koszt miasta był do września 2020 r. na gwarancji. Obejmowała ona też przeglądy, w tym serwis i konserwację urządzeń, mające zapewnić ich prawidłową eksploatację.
Zamiast korzystać z gwarancji, MOSiR zlecał przeglądy i konserwacje innym firmom, płacąc im z własnych pieniędzy. W ten sposób przez cztery lata wydał ponad 440 tys. zł na to, co powinien mieć za darmo.
Spółka nie korzystała z gwarancji zapisanej w umowie między miastem a firmą Unibep, która zbudowała Aqua Lublin, ponieważ… „nie dysponowała egzemplarzem umowy”.
Urząd Miasta nie dał jej takiego dokumentu, bo uznał, że nie musi. MOSiR o ten dokument się nie upomniał, co według NIK „było działaniem nierzetelnym” i zarazem przyczyną „niegospodarnego wydatkowania środków”.
NIK wytyka MOSiR-owi również to, że w 2016 i 2018 roku wydał 230 tys. zł na usługi ochrony podczas imprez masowych na swoich obiektach, chociaż takiej usługi dotyczyła inna, zawarta wcześniej umowa.
Czy się stoi, czy się leży…
W latach 2016-19 łączne wynagrodzenia władz MOSiR (członków zarządu i rady nadzorczej) wyniosły ponad 2,9 mln zł. Według Najwyższej Izby Kontroli wynagrodzenia zarządu były ustalane nieprawidłowo, bo Ratusz powinien ustalić cele, od których spełnienia zależałaby wysokość poborów.
Władze Lublina nie zamierzają wprowadzić takiego mechanizmu. – Zastosowanie się do wniosku NIK skutkowałoby wzrostem wynagrodzeń członków zarządów spółek, co w obecnej sytuacji z uwagi na skutki wywołane epidemią COVID-19 jest zdecydowanie niewłaściwe – komentuje Katarzyna Duma, rzeczniczka prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka. – Wprowadzanie dodatkowego wynagrodzenia i wiązanie go z celami, których wykonanie w obecnych warunkach jest uzależnione w dużej mierze od czynników zewnętrznych, nie zasługuje naszym zdaniem na uwzględnienie.
Najwyższa Izba Kontroli badała nie tylko działalność MOSiR, oceniała też Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne za lata 2016-19. W żadnej z tych spółek kontrola nie wypadła pozytywnie.
• Więcej o wynikach kontroli w piątkowym Magazynie Dziennika Wschodniego