Dwaj bandyci grozili 14 i 15-latkowi, że ich dotkliwie pobiją, jeżeli nie oddadzą im telefonu komórkowego i pieniędzy. Zajście widziało kilka osób, ale nikt nie chciał pomóc chłopcom. Zrobił to dopiero policjant po służbie.
- Od jednego z nieletnich sprawcy zabrali niecałe 2 zł, od drugiego 7 zł. Po chwili zażądali od 15-latka wydania telefonu komórkowego. Grozili, że jeśli tego nie uczyni, pobiją go i zmasakrują mu twarz. Nieletni w obawie przed spełnieniem groźby napastników oddał swoją własność wartą 500 złotych - wyjaśnia Anna Smarzak z lubelskiej policji.
Zajście widziało kilka osób. - Chłopcy zwrócili się o pomoc do grupy stojących w pobliżu mężczyzn, jednak nikt nie zareagował. Nastolatkowe postanowili udać się za sprawcami - dodaje Anna Smarzak.
Jeden z bandytów wszedł do klatki schodowej pobliskiego bloku. 15-latek zaczął krzyczeć, by złodziej oddał mu telefon. - Wtedy dwójką chłopców zainteresował się stojący nieopodal mężczyzna. Jak się okazało, był to funkcjonariusz Komendy Stołecznej Policji - mówi Anna Smarzak.
Policjant pobiegł za złodziejem i zatrzymał go. 27-letni mieszkaniec Lublina był pod wpływem alkoholu. Trafił do aresztu.
- Skradziony telefon komórkowy wrócił już do właściciela. Wkrótce zatrzymany odpowie za rozbój, za co kodeks karny przewiduje karę do 12 lat więzienia. Stróże prawa ustalają tożsamość drugiego ze sprawców - kończy Anna Smarzak