Nie będzie wycinki dużego kasztanowca rosnącego przy ul. Peowiaków. O zgodę na jego usunięcie stara się właściciel posesji, który twierdzi, że drzewo jest chore. Ratusz ma inne ekspertyzy i zgody odmawia. Kolejny wniosek właściciela pozostał bez rozpoznania.
O tym drzewie już raz pisaliśmy. Rośnie ono na działce, na której niegdyś działało kino. Nowy właściciel już w 2012 r. wystąpił o zgodę na wycinkę. Przedstawił w Ratuszu ekspertyzy mówiące, że kasztanowiec zagraża bezpieczeństwu. Ratusz miał inne, mówiące, że drzewa nie trzeba wycinać.
Urzędnicy postanowili rozwiać te wątpliwości prosząc o opinię naukowca z Warszawy. Na jej podstawie odmówili zgody na wycinkę podkreślając, że właściciel powinien raczej zabrać się za pielęgnację drzewa. Decyzja została wydana we wrześniu 2012 r. Wnioskodawca się od niej nie odwołał.
Wichura
O kasztanowcu zrobiło się głośno tej wiosny. Podczas majowych wichur od drzewa odłamał się konar, który runął na ziemię niszcząc m.in. reklamę świetlną. Kilkanaście godzin później straż pożarna musiała odcinać inny konar z tego samego kasztanowca. Właściciel działki podniósł alarm tłumacząc, że drzewo jest groźne dla przechodniów. Złożył też w Urzędzie Miasta nowy wniosek o zezwolenie na wycinkę. Tyle, że niekompletny.
Czego w nim zabrakło? – Zgody wszystkich użytkowników wieczystych nieruchomości, imienia, nazwiska i adresu posiadacza nieruchomości, tytułu prawnego władania nieruchomością, obwodu pnia drzewa mierzonego na wysokości 130 cm, przeznaczenia terenu, na którym rośnie, terminu zamierzonego usunięcia drzewa – tłumaczyła Joanna Bobowska z Urzędu Miasta. – Te dane wymagane są zapisami Ustawy o ochronie przyrody.
– Wezwanie jest absurdalne – odpowiadała Katarzyna Drwal, przedstawicielka właściciela. – Wszystkie dokumenty były już dostarczone podczas wcześniejszego postępowania i wydania negatywnej opinii.
Ale zdaniem urzędników nie można było wyjąć poszczególnych dokumentów z akt wcześniejszej sprawy i dołączyć ich do nowego postępowania. – W przeciwnym razie wniosek pozostanie bez rozpoznania – zastrzegali w Ratuszu.
Oględzieny z konserwatorem
Losy kasztanowca leżą w rękach miejskiego konserwatora zabytków, który na wspólne oględziny umówił się już z ludźmi z Biura Miejskiego Architekta Zieleni. Ale żadnych oględzin nie będzie. – Wnioskodawca mimo dwukrotnego wezwania nie uzupełnił wniosku o zgodę osoby, która jest wraz z nim użytkownikiem wieczystym nieruchomości, co uniemożliwia wszczęcie postępowania – wyjaśnia Bobowska. – Braki formalne wniosku uniemożliwiają przeprowadzenie oględzin.
Za samowolne wycięcie kasztanowca bez uprzedniego uzyskania zezwolenia z Urzędu Miasta właścicielowi działki groziłaby kara finansowa, która w przypadku tego drzewa mogłaby wynieść ok. 185 tys. złotych.