Lublin świętuje rocznicę, jaką nie może się pochwalić żadne miasto w Polsce. Sto lat temu wystartował pierwszy samolot produkcji krajowej. Było to na pasie startowym lubelskiej fabryki samolotów. Teraz powstaje tu izba pamięci
Nad Starym Miastem zawisł model samolotu, a na pl. Litewskim pojawiła się specjalna wystawa. Tak Lublin świętuje setną rocznicę startu pierwszego samolotu wyprodukowanego w Polsce, a dokładnie w Lublinie, w fabryce Plagego i Laśkiewicza.
– Polska, wyczerpana I wojną światową, podzielona przez zaborców, mająca różne poziomy rozwoju, szarpnęła się na takie coś – mówi z podziwem o lubelskiej fabryce Andrzej Stachyra, prezes fundacji Lotniczy Lublin, która troszczy się o pamięć o tamtych sukcesach.
Pierwszym samolotem, który opuścił lubelską fabrykę, był produkowany na włoskiej licencji Ansaldo A1 Balila. Właśnie jego start nastąpił sto lat temu.
– Szkielet był z rurek stalowych obciągniętych płótnem i sklejką. Silnik miał chłodnicę jak samochodowy. Miał bodajże 120 KM, osiągi miał mizerne – opowiada Stachyra.
Polskie wojsko kupiło we Włoszech 35 takich samolotów, zaś 100 kolejnych miało powstać w Lublinie. Z planowanej setki wyprodukowano 58.
Tamte samoloty nie miały dobrej opinii, ale dały początek znacznie bogatszej historii fabryki Plagego i Laśkiewicza. Jej hangary opuszczały kolejne maszyny, wytwarzane na licencji francuskiej.
Potem przyszedł czas na własne konstrukcje, których projektantem był Jerzy Rudlicki. Właśnie wtedy powstała marka samolotów Lublin. Perełką stała się maszyna Lublin-XIII uchodząca za najbardziej udaną spośród jej konstrukcji. Model właśnie tego samolotu zawisł nad staromiejską ul. Bramową.
– Ogółem fabrykę opuściło ponad tysiąc samolotów – mówi Stachyra. – Najwięcej było samolotu Lublin-XIII, to była wizytówka naszego zakładu, szeroko rozpowszechniona w wojskach lądowych.
Pozostałością fabryki są hangary lotnicze przy ul. Wrońskiej, będące dzisiaj własnością prywatnej firmy z branży elektrycznej, która odnawia je pod nadzorem konserwatora zabytków. Prace są mocno zaawansowane, do ukończenia pozostały wnętrza.
Dawne hangary będą służyły jako salon oświetlenia i elektrotechniki, ale wydzielona będzie w nich część muzealna. – Mająca nawet 200 mkw. – podkreśla Jacek Woźniak, prezes firmy Elmax. Oprócz zdjęć, obrazów i małych pamiątek będzie można tu zobaczyć również modele samolotów, które na krótko pojawiły się dziś przed hangarami. Do zakończenia prac budowlanych poczekają w depozycie muzeum lotniczego w Dęblinie. Kiedy gotowa będzie ekspozycja przy Wrońskiej? – Jak Bóg pozwoli i bank pomoże, to przy końcu roku.