– Nie jesteśmy w stanie wytrzymać dalszych upokorzeń, zastraszania, kar, upodlenia – skarżą się pielęgniarki ze szpitala klinicznego nr 1 w Lublinie i żądają usunięcia ze stanowiska ich przełożonej
Chodzi o naczelną pielęgniarkę, która swoją funkcję pełni od dwóch lat. W liście otwartym do dyrektora szpitala, który wczoraj trafił także do naszej redakcji, pielęgniarki określają warunki pracy jako „gehennę” i „torturę psychiczną”.
– Od początku jako standard zarządzania wprowadziła (pielęgniarka naczelna – red.) zastraszanie. Nie ma prawa do wytłumaczenia, obrony, przedstawienia swojego zdania. Treścią pracy pani naczelnej jest także inwigilowanie pracowników, a nawet żądania przekazania, o czym ktoś z kimś rozmawiał – czytamy w liście. – Rozmowy to teatr jednego aktora, który w niewybrednych słowach upokarza pracownika. Ceną upokorzenia jest utrzymanie pracy.
Podstawową formą kary ma być przenoszenie na inny oddział. – To chęć odwetu na pracowniku przez przełożoną. Takie działania biorą górę nad zdrowym rozsądkiem i wiedzą na temat specyfiki świadczenia pracy na poszczególnych oddziałach – czytamy. – Na niektórych oddziałach zdarzają się pojedyncze dyżury. Są braki kadrowe. Nikt nie chce pracować w takiej atmosferze, pod kierownictwem pani naczelnej.
Z pracy miały już odejść lub zamierzają to zrobić doświadczone, wykształcone pielęgniarki. – Te, które podejmują się pracy, po trzymiesięcznym okresie próbnym nie chcą na stałe wiązać się z tym miejscem – czytamy w liście.
Autorzy wskazują też na zarobki nieadekwatne do wykonywanych obowiązków. Twierdzą, że naczelna pielęgniarka szuka „haków” na pracowników, m.in. poprzez nocne kontrole.
– Usłyszałyśmy, że jeśli ktoś w nocy siedzi, to znaczy, że nie ma pracy, a to z kolei oznacza, że personelu na dyżurach nocnych jest za dużo – piszą pielęgniarki. – Kontrola przebiegała tak, że trudno uniknąć porównań z najbardziej nikczemnymi metodami działania.
Co na to szpital? – Zostały zorganizowane konsultacje z kierownikami klinik oraz spotkanie dyrektora z częścią personelu pielęgniarek i położnych reprezentowanych przez pielęgniarki oddziałowe. Nie potwierdzono zarzutów wobec pielęgniarki naczelnej, a wymieniona grupa pielęgniarek pisemnie oświadczyła, iż nie identyfikuje się z treścią zarzutów zawartych w anonimie – zaznacza Anna Guzowska, rzeczniczka SPSK1 w Lublinie. – Wysłanie anonimu nie zostało poprzedzone innymi próbami zasygnalizowania dyrekcji wymienionych rzekomych zdarzeń i problemów, zaś wybór formy anonimowego listu ogranicza możliwości odniesienia się do sprawy. Dyrekcja szpitala jest otwarta na merytoryczną dyskusję – dodaje.
Naczelna pielęgniarka nie chciała z nami rozmawiać bez zgody dyrekcji, a szefowie nie zgodzili się na jej komentarz w mediach.
List pielęgniarek trafił także do przewodniczącego oraz rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych w Lublinie oraz przewodniczącej Regionu Lubelskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
– Sprawa jest w toku, wyjaśniamy ją. Nie jest to takie proste, bo trzeba pamiętać, że do samorządu należą obie strony tego konfliktu, musimy ich wysłuchać, żeby nikogo nie skrzywdzić – mówi Andrzej Tytuła, przewodniczący Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych w Lublinie.
Sprawę zna rektor Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, któremu podlega SPSK1. – Uniwersytet oczekuje na stanowisko dyrektora szpitala w tej sprawie – mówi Włodzimierz Matysiak, rzecznik uczelni.