To była pierwsza wizyta w Lublinie, w 1987 roku. Dostać akredytację było bardzo trudno. Jako jedyny z Lublina dostałem zgodę na fotografowanie Jana Pawła II i jeździłem na tych dwóch samochodach z fotoreporterami. Akredytację miałem na wszystko. Tak zwaną "Pół-zerowy. Takich ludzi było może... Nie wiem. Trzydziestu?
Najpierw jechał Ojciec Święty w papa mobile. Za nimi jechał samochód, taka platforma, gdzie jechali ci z ochrony. Na tym samochodzie jechał fotograf osobisty papieża, Włoch Arturo Mari. I dopiero potem my jechaliśmy dwoma odkrytymi samochodami. Na każdym było kilkunastu fotoreporterów i operatorów z telewizji.
Byłem wszędzie. Na Majdanku jak Ojciec Święty wylądował. Szedł wzdłuż, była tam grupka ludzi, więźniów. Trochę z nimi porozmawiał, pomachał. I doszedł do mauzoleum, gdzie się modlił. I to właśnie tutaj to jedno zdjęcie zrobiłem. Bo tam byłem bliziutko. On na klęczniku się modlił i z obu stron, tak po jakieś pięć metrów od tego klęcznika, były liny. Za tymi linami były grupy fotoreporterów, którzy mieli akredytację tylko na określone miejsca. Następnie Jan Paweł II zatrzymał się przy katedrze.
Później przejazd przez całe Krakowskie. Wszędzie ludzie. Tak starałem się zrobić zdjęcia, żeby było widać, że to w Lublinie. Brama Krakowska, te wszystkie kamieniczki po drodze. I do KUL-u dojechaliśmy. Na dziedzińcu tłum fotoreporterów, którzy przyjechali wcześniej, bo można było mieć akredytację albo tylko na Majdanek, albo tylko na KUL. Później, po południu, msza na Czubach. Tłum ludzi, po horyzont prawie. Ale też nie można się było tak swobodnie poruszać, bo na mszy była zrobiona estrada i to było ładnych kilkadziesiąt metrów od ołtarza. Ile zrobiłem zdjęć? Miałem około 20 filmów po 36 klatek na każdym. Bo ja wtedy miałem trzy aparaty. Wszystko czarno-białe. Żałuję, właśnie, że tylko czarno-białe.
Źródło: Jacek Mirosław, Relacja, archiwum programu Historia mówiona, biblioteka.teatrnn.pl