– Mam wrażenie, że majowe słońce niektórym bardzo mocno rozgrzało czoła – tak marszałek Sławomir Sosnowski (PSL) skomentował decyzję wojewody Przemysława Czarnka (PiS) o unieważnieniu „dyscyplinarki” dla prof. Elżbiety Starosławskiej, byłej już dyrektor Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej
Wojewoda stwierdził nieważność uchwały Zarządu Województwa w sprawie „dyscyplinarki” dla prof. Starosławskiej. Uzasadnia to m.in. tym, że marszałkowie rozwiązując umowę z szefową COZL nie przeprowadzili dogłębnej analizy prawnej. Zdaniem Przemysława Czarnka, zarząd poprzestał na „przepisaniu” zarzutów, jakie zostały zawarte w postępowaniu kontrolnym przeprowadzonym w COZL.
„Takie jednostronne ocenianie działań dyrektora Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej jest niedopuszczalne i pozbawione obiektywizmu, a przecież ten przymiot powinien cechować działania organu administracji publicznej” – czytamy też w uzasadnieniu wojewody.
Czarnek swoje postanowienie ogłosił w miniony piątek. A już w poniedziałek Zarząd Województwa zdecydował o zaskarżeniu go do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
– Mam wrażenie, że majowe słońce niektórym bardzo mocno rozgrzało czoła i w związku z tym jestem zmuszony wejść na drogę sądową z wojewodą lubelskim – skomentował Sławomir Sosnowski (PSL), marszałek województwa lubelskiego. – Myślę, że pan wojewoda pouczając nas o przestrzeganiu prawa, sam wykroczył poza jego ramy i zamiast sprawdzać nasze uchwały pod względem formalnym, wszedł bardzo głęboko w merytorykę, w którą nie powinien wchodzić. 17 stron uzasadnienia do uchwały o dyscyplinarnym zwolnieniu prof. Starosławskiej powinno być w naszej ocenie wystarczające.
Przemysław Czarnek był w poniedziałek nieuchwytny dla dziennikarzy. Jego rzecznik Radosław Brzózka przekonuje, że w wymiarze administracyjnym wojewoda miał prawo odnieść się do uchwały Zarządu Województwa pod względem jej zgodności z prawem.
– Zarząd musi działać w sposób ściśle określony, dokonując stosownej analizy materii, do której się odnosi. Taka analiza nie została przeprowadzona. Zarzuty zawarte w uchwale nie zostały potwierdzone przez żaden kompetentny organ. Gdyby tak było, sytuacja byłaby jasna i pola do kwestionowania tego rozstrzygnięcia na pewno by nie było – wyjaśnia Brzózka.
– Wojewoda uważa, że nasza decyzja jest nieuzasadniona, arbitralna i niepoprzedzona dogłębną analizą prawa. Natomiast przemilcza on drugi zarzut, jaki znalazł się w uchwale o odwołaniu pani prof. Starosławskiej w trybie dyscyplinarnym. Chodzi o argument o naruszeniu ustawy antykorupcyjnej – twierdzi Małgorzata Wrzołek, radca prawny Urzędu Marszałkowskiego.
Prof. Starosławska z funkcji szefowej COZL została odwołana 9 lutego. Decyzję tłumaczono m.in. narażeniem kierowanej przez nią jednostki na straty finansowe i rozpowszechnianiem nieprawdziwych pogłosek na temat działań, zaniechań i intencji samorządu województwa.
O zwolnieniu bez wypowiedzenia przesądziły wyniki przeprowadzonej w placówce kontroli. Wykazała ona, że była dyrektor była związana umowami zlecenia z firmą Roche Polska sp. z o.o., która wygrywała ogłaszane przez COZL przetargi, w efekcie których otrzymała prawie 16 mln zł za dostarczanie leków do szpitalnej apteki.
Prof. Starosławska uczestniczyła w każdym z tych postępowań i zdaniem marszałka przedstawiała nieprawdziwe oświadczenia o braku okoliczności, które wykluczałyby jej udział w procedurze przetargowej.
Dlatego marszałkowie złożyli w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury, a 22 marca zdecydowali o dyscyplinarce dla szefowej centrum. Ta skierowała sprawę do sądu pracy.
Do czas rozpatrzenia skargi marszałka przez Wojewódzki Sąd Administracyjny, rozporządzenie wojewody pozostaje nieprawomocne.
Iskrzy w województwie
To nie pierwszy zgrzyt na linii Urząd Wojewódzki – Urząd Marszałkowski. Pod koniec kwietnia wojewoda pogroził palcem radnym sejmikowej koalicji PO-PSL, którzy przyjęli stanowisko o respektowaniu nawet niepublikowanych orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. Przytaczając art. 171 Konstytucji RP przestrzegał, że w przypadku podejmowania przez sejmik działań niezgodnych z prawem, może on zostać rozwiązany przez Sejm na wniosek premiera.
– Jestem przekonany, że to stanowisko, które jeszcze nie jest naruszeniem prawa, a jedynie jego zapowiedzią, jest wyłącznie błędem wynikającym z wadliwej interpretacji przepisów i nie będzie w przyszłości stanowiło przesłanki do tego, żeby sejmik województwa lubelskiego został rozwiązany – mówił wówczas wojewoda.