Mąż Magdaleny Gąsior-Marek (PO) urzęduje w jej biurze poselskim w Lublinie. – Tylko pomagam. Nie biorę za to pieniędzy – tłumaczy w rozmowie z nami.
Wprowadzili się tam: Joanna Mucha, Włodzimierz Karpiński, Cezary Kucharski i Magdalena Gąsior-Marek. I właśnie w sprawie tej ostatniej napisał do nas jeden z naszych Czytelników. – Posadziła w swoim biurze męża – czytamy w liście przysłanym do redakcji.
Zadzwoniliśmy do biura Gąsior-Marek. Telefon odebrał jej mąż.
– Ale nie jestem zatrudniony w biurze poselskim mojej żony i nie pobieram żadnego wynagrodzenia – podkreśla Ernest Marek. – Po prostu pomagam w trudnych chwilach. 31 grudnia z biura odeszła pracownica i trwa nabór na to stanowisko. Dlatego jak nie ma żony, to odbieram telefony i umawiam spotkania – tłumaczy.
Ernest Marek pomaga również w pracach wykończeniowych w biurze. – Również bezpłatnie – podkreśla.
– Nie zatrudniam męża – tylko na taki cytat godzi się sama posłanka, mocno zdenerwowana naszymi pytaniami.
"Poza protokołem” tłumaczy, że po odejściu pracownicy nie mogła zamknąć biura. Nowi pracownicy powinni pojawić się na początku marca. Przypomina też, że zatrudniania bliskiej rodziny w biurach poselskich zabronił marszałek Sejmu.
W lubelskiej PO wciąż żywa jest historia Zyty Gilowskiej. Wpływowa i potężna polityk wystąpiła z partii w 2005 po tym, jak została oskarżona o nepotyzm. Zatrudniła w biurze poselskim swoją synową, a synowi płaciła za ekspertyzy prawne. Gilowska broniła się, że liderzy Platformy, w tym Donald Tusk, dobrze o tym wiedzieli, a burza rozpętała się dopiero po artykułach w prasie.