Już trzeci raz czyszczono Stare Miasto z nielegalnych koziołków zwanych potykaczami, czyli reklamowych tablic stawianych na chodniku. W Lublinie są one zabronione, mimo to je widać, używa ich głównie branża gastronomiczna.
Na wojnę z koziołkami poszedł zatrudniony w Ratuszu menadżer śródmieścia. Pierwszy nalot zorganizował na początku kwietnia. Kolejna akcja odbyła się 6 września, kiedy sprzątnięto koziołki trzech lokali. Ich właściciele obiecali, że więcej już nie wystawią „potykaczy”, ale dwaj z nich nie dotrzymali słowa, co wykazała kontrola przeprowadzona w zeszłym tygodniu.
Urząd Miasta zdecydował się na fizyczne usuwanie koziołków z ulic, żeby oszczędzić sobie papierkowej roboty, która i tak nie musiałaby odnieść skutku.
Co prawda Ratusz ma prawo naliczać karną opłatę za reklamy ustawiane nielegalnie na chodnikach (jest to 10-krotność stawki, którą kosztowałaby taka reklama, gdyby była legalna), ale urzędnicy tłumaczą, że koszty takiego postępowania, w tym wysyłki oficjalnych pism, mogłyby być równe naliczanej karze, a nawet od niej wyższe.