Drastycznie wzrosła kwota długów, które po zmarłych mieszkańcach miasta musi spłacać… Ratusz. W przyszłym roku może to być nawet 500 tys. złotych
Dlaczego to samorząd musi martwić się czyimiś długami? Wyjaśnijmy. Spadek po zmarłej osobie przysługuje osobom wymienionym w testamencie, albo kolejno: małżonkowi, dzieciom, wnukom, prawnukom, rodzicom, dziadkom, pradziadkom, albo rodzeństwu i jego dzieciom. Jeśli takowych osób nie ma, wtedy spadek trafia do gminy, w której tuż przed śmiercią mieszkał zmarły.
Co ważne, po zmarłym dziedziczy się nie tylko majątek, ale również długi. Spadkobiercy, którzy nie chcą tych długów spłacać, mogą odrzucić spadek. Wtedy trafia on do kolejnych osób, które też mogą odmówić jego przyjęcia. Gmina odmówić już nie może. – Dlatego coraz częściej powtarza się sytuacja, że to na miasto spada obowiązek spłaty zadłużenia zmarłych osób – mówi Krzyżanowska. A dzieje się przeważnie nie dlatego, że nie ma kto dziedziczyć, ale przez to, że majątek zmarłego jest wart mniej, niż jego długi.
Miasto sprzedaje, co da się sprzedać. Ratusz ogłosił właśnie przetarg na sprzedaż działki letniskowej w Orchówku nad jez. Glinki (gmina Włodawa). Licytacja zacznie się od 45 tys. złotych. – Niedawno sprzedawaliśmy biżuterię – opowiada Krzyżanowska. W tym przypadku kosztowności znalazły się w mieszkaniu, które miasto dostało po samotnej kobiecie, która nie miała innych spadkobierców. W mieszkaniu odkryto sejf, a w nim precjoza. Ale nie zawsze jest tak różowo. – Dziedziczone przez nas samochody z reguły złomujemy, bo w tym przypadku nie ma już czego sprzedawać.
Od 2008 r. miasto przejęło już 38 spadków obciążonych długami w wysokości 1,3 miliona zł, zaś majątek przewyższa tę kwotę o 400 tys. zł. Teoretycznie prawo stanowi, że z miasta można ściągnąć dług w wysokości nie większej, niż wartość dziedziczonego majątku. W praktyce nie jest to pewne, bo egzekucje komornicze zaczynają się nieraz jeszcze przed zakończeniem inwentaryzacji majątku.