Brakuje wizji rozwoju dróg, a miasto płaci za projekty, które potem zalegają na półkach. Koszty brane są z sufitu, a plany trzeba poprawiać w trakcie budowy. Jak by tego było mało urzędnicy nie naliczają kar za zwłokę i zlecają prace bez przetargu – zarzuca NIK.
Na projekty sześciu dróg odłożonych na później miasto wydało łącznie 4,5 mln zł. Część z nich jest już nieaktualna. To m.in. uzgodnienia dla Trasy Zielonej (Krochmalna–Głęboka), ronda "na Klinie” z mostem na Fabrycznej i przedłużenia Nadbystrzyckiej. – Aktualizacja uzgodnień nie kosztuje nic i trwa miesiąc – uspokaja Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik prezydenta.
Magistrat zamawiał też projekty dróg nie ujętych w budżecie jako osobne zadania inwestycyjne. Na cztery takie zadania (Krańcowa do Wrotkowskiej, Sowińskiego do Glinianej, przebudowa Głębokiej i odcinek ul. Filaretów) wydał 1,4 mln zł.
W przypadku Krańcowej projekt zlecono, choć brakowało uzgodnień z wojskiem, przez którego teren przechodziłaby ulica. Dokumentacji nie ma do dziś, choć na mocy umowy ze stycznia 2008 r. miała powstać w 11 miesięcy.
Nie wiadomo też na jakiej podstawie urzędnicy szacowali koszt niektórych inwestycji. Nie ma na to "podkładek”. Za to okazuje się, że przedłużenie al. Solidarności raz szacowano na 188 mln, później na 547 mln.
Kolejna wpadka to przedłużenie Mełgiewskiej. Już na etapie budowy miasto postanowiło "dorobić” nieuwzględniony wcześniej zjazd do stacji paliw. Koszt robót z tym związanych szacowany jest od 1,5 do 2,5 mln zł. – Prawie zawsze na etapie wykonawczym okazuje się, że trzeba coś poprawić – mówił nam kilka miesięcy temu Eugeniusz Janicki, ówczesny dyrektor Zarządu Dróg i Mostów, gdy pytaliśmy go o tę sprawę.
To nie wszystko. Firmie, która opracowywała projekt budowlany miasto nie naliczyło kary za zwłokę (304 dni), która powinna wynieść 1,4 mln zł.
Prezydent Lublina bardzo oszczędnie komentuje wyniki kontroli. – NIK oceniała przede wszystkim moich poprzedników – mówi Krzysztof Żuk.