Mieszkańcy bloków przy ul. Rückemana w Lublinie nie mogą spokojnie spać i wypoczywać we własnych mieszkaniach. Powód? Wesołe miasteczko, które rozłożyło się w pobliżu przy ul. Lwowskiej.
Mieszkańcy protestują od kilku lat. Zbierali podpisy pod petycją do prezydenta miasta w 1992 r. - Obiecywano nam, że już więcej w tym rejonie nie będzie wesołego miasteczka. Niestety, koszmar trwa nadal. Dostają pozwolenie i zatruwają nam życie - skarżą się mieszkańcy. - Rozumiem, że to wielka frajda dla dzieci, a dla niektórych jedyna atrakcja w mieście. Jednak tu mieszkają starsi, schorowaniu ludzie. Przecież można wesołe miasteczko umieścić gdzieś za miastem.
Jacek chodzi do piątej klasy szkoły podstawowej. Zawsze po lekcjach przychodzi na wesołe miasteczko. - Najbardziej lubię kolejkę. Najlepiej jest na zakrętach. Niektórzy bardzo się boją i wtedy strasznie krzyczą - opowiada Jacek.
- Przyjeżdżamy do Lublina raz w roku i zwykle jesteśmy tutaj przez trzy tygodnie. Przy ładnej pogodzie przychodzi dziennie około 300 osób. Większość urządzeń pracuje cicho - wyjaśnia Otomar Triska, właściciel wesołego miasteczka. - Poza tym jest wiele promocji i sądzę, że więcej jest zadowolonych niż niezadowolonych. To duża frajda dla dzieci.
Wesołe miasteczko wyjeżdża za tydzień. Jak dowiedzieliśmy się w Komendzie Miejskiej Policji w Lublinie, nie było żadnych interwencji i skarg w sprawie wesołego miasteczka przy ul. Lwowskiej w Lublinie.