13 stycznia swoje 100. urodziny obchodzi Katarzyna Kucharska. Związana od 14 lat z Lublinem seniorka cieszy się doskonałym zdrowiem. Mimo że życie jej nie oszczędzało.
Pani Katarzyna urodziła się wychowała w Steniatynie (pow. tomaszowski). Tam wyszła za mąż i prowadziła gospodarstwo.
– Dużo przeżyłam – wspomina jubilatka. – W wojnę Ukraińcy mi dom spalili. Potem przez 1,5 roku mieszkałam u Ukrainki, która mi pomogła.
– Babcia jest nie tylko świadkiem historii, ale też bohaterką mojego życia, bo latem spędzałam u niej wakacje. Teraz cieszę, się, że jest bliżej mnie – przyznaje Anna Wołucka-Ławnikowicz, wnuczka jubilatki.
– To wzór wiary, dobroci i zatroskania o nas wszystkich – tak o babci mówi wnuk Piotr Szpura. – O tym, jaką jest osobą najlepiej świadczy to, że mimo iż doznała tyle złego od Ukraińców, to kiedy rozgrywał się Majdan zapalała świeczkę i modliła się za nich.
Pani Katarzyna doczekała się czwórki dzieci, sześciu wnuków i 13. prawnucząt. Najmłodsze ma 4 lata.
– 14-lat temu, kiedy umarł mój tata, mama przeprowadziła się do Lublina – opowiada Irena Szpura, córka jubilatki. – Jest osobą w pełni samodzielną. Uwielbia się kąpać i robi to dwa razy dziennie. Jeśli czyta, to tylko w okularach, ale bardzo chętnie ogląda telewizję. I nie mówię tu o serialach. Najważniejsze są dla niej programy informacyjne. Ogląda dzienniki na wszystkich stacjach i porównuje je ze sobą. Polityka bardzo ją interesuje i strasznie martwi się tym, jak obecnie wygląda sytuacja Polski i świata.
• Jak opisałaby pani mamę?
– Pomocna, miła, ciepła – wylicza pani Irena. – Rzadko spotyka się tak miłe osoby. To cudowna matka, która nauczyła nas wszystkich prawdomówności, patriotyzmu i odpowiedzialności za siebie i za innych.
– Nie wiem, jak to się stało że jeszcze żyję – śmieje się Katarzyna Kucharska. – Trzy razy było już ze mną niewesoło. Miałam zawały, zapalenie płuc… Bo na gospodarce nie jest lekko. Dlatego chciałam żeby wszystkie moje dzieci jak najszybciej przenosiły się do miasta. Tu wszystko jest łatwiejsze, lżejsze życie jest. Chociaż ciągle brakuje mi pracy, zwierząt, ogrodu. Dobrze, że dzieci mnie odwiedzają i wnuki. Cieszę się, że wszystkim w życiu dobrze jest. To moja największa radość.
Najszczęśliwsza liczba jubilatki to „13”. To dzień urodzenia jej oraz dwójki jej dzieci. W taką datę celował też wnuk. Troszkę się jednak pospieszył…
W Lublinie mieszka blisko czterdzieścioro 100-latków. Zaledwie kilka osób cieszy się jednak dobrym zdrowiem i kondycją psychiczną.