Poszukiwany przez sześć lat i w końcu schwytany w Madrycie Sylwester F. nie miał nic do powiedzenia na przesłuchaniu w lubelskiej prokuraturze.
28 grudnia 1999 roku pod kawiarnią przy ul. Staszica w Lublinie Sylwester F. zaatakował z kompanami dwóch młodych mężczyzn. Mieli z nimi jakieś porachunki. Swojego sąsiada z tego samego bloku ugodził w okolice żeber. 21- latek zmarł. Drugą ofiarę poważnie poranił. Sylwester F. trafił do aresztu. Prokurator postawił mu zarzut zabójstwa i usiłowania zabicia drugiego mężczyzny.
Sylwester F. trafił do szpitala przy ul. Abramowickiej. Przebywał tam na obserwacji psychiatrycznej. W sierpniu 2000 roku udało mu się stamtąd wydostać. Gdyby nie jego brawurowa ucieczka, sprawa trafiłaby do sądu już przed sześcioma laty.
Od tej pory bandyta długo zajmował pierwsze miejsce na liście najbardziej poszukiwanych lubelskich przestępców. Pod koniec września wpadł w Madrycie. Hiszpańska policja zatrzymała go, gdy wsiadał na ulicy do samochodu. Doszło do tego dzięki informacjom, które lubelska policja przekazała Interpolowi. Został przewieziony do Lublina. - Postawiliśmy mu dodatkowy zarzut dotyczący ucieczki - mówi Tadeusz Kubalski, szef Prokuratury Rejonowej Lublin-
Południe.
Obrony Sylwestra F. podjął się znany adwokat. Prokuratura w ciągu najbliższych tygodni zamierza zakończyć śledztwo. Już gdy bandyta uciekał, śledczy mieli zebrany prawie cały materiał dowodowy. Nie trzeba go też wysyłać na dokończenie obserwacji psychiatrycznej. Lekarze na podstawie jego obserwacji w 2000 roku, orzekli, że był poczytalny.
W akcie oskarżenia, który wkrótce trafi do sądu, ucieczka będzie tylko niewielkim dodatkiem do znacznie poważniejszych zarzutów.