Tak wynika z lektury kontrowersyjnych fragmentów skryptu jego autorstwa. Materiały nigdy nie były publikowane. Dziś ujawniamy je jako pierwsi
Przez ponad 50 lat o dokumencie nikt nie wspominał. Dopiero na początku tego roku dwójka badaczy: dr Jolanta Babich, socjolog z Uniwersytetu w Oxfordzie oraz współpracujący z nią publicysta Jonathan Luxmoore napisali o skrypcie w prestiżowym brytyjskim tygodniku katolickim „The Tablet”. Ich zdaniem, dokument pokazuje sympatie późniejszego papieża do marksizmu. – Wojtyła tak dogłębnie go badał, że na wykładach przejmował elementy języka marksizmu – stwierdził w gazecie Jonathan Luxmoore. – Tyle że to podważa wizerunek papieża jako antykomunisty od kołyski.
Fragmenty kontrowersyjnego skryptu przekazał nam Instytut Jana Pawła II przy KUL. Według naukowców z instytutu głównie w nich Wojtyła prezentuje swoje poglądy wobec marksizmu.
– To znakomicie napisany tekst, na niezwykle wysokim poziomie intelektualnym – ocenia prof. Edward Olszewski z Wydziału Politologii UMCS, specjalista od doktryn politycznych. – Owszem, Karol Wojtyła przedstawia w nim ideologię marksistowską. Ale po każdym takim akapicie natychmiast pojawia się jednak fragment wyraźnej krytyki tej ideologii.
Zdaniem prof. Olszewskiego, późniejszy papież przedstawił poglądy całkowicie zgodne z etyką Kościoła. – Zarzuty brytyjskich naukowców są więc wyssane z palca – zaznacza.
Nie potwierdzają się też sugestie badaczy odnośnie celowego opóźniania publikacji skryptu. Ich zdaniem, polski Kościół boi się, że to „zaszkodzi” papieżowi w procesie beatyfikacyjnym. – To bzdury – zaprzecza były rektor KUL ks. prof. Andrzej Szostek, cenzor pism Wojtyły w tym procesie. – Prace nad dokumentami papieża prowadzone są etapami. Teraz badamy tylko pisma opublikowane przed datą wyboru kardynała Wojtyły na papieża.
Skrypt do tej pory nigdy nie był oficjalnie opublikowany w całości. To się zmieni. Po interwencji abp. Józefa Życińskiego Instytut Jana Pawła II przy KUL wyda dokument. – I to jeszcze w tym roku – zapowiada Cezary Ritter, sekretarz instytutu.
A na razie wszyscy mogą się przekonać, co naprawdę jest w skrypcie, czytając jego fragmenty w Dzienniku Wschodnim.
Fragmenty skryptu ks. Karola Wojtyły z 1954 r.
Zagadnienie rewolucji
W świetle takich pojęć etycznych zasługuje na szczególną analizę sprawa rewolucji społecznej. Jeżeli w ogóle walka klas, to w szczególności rewolucja społeczna jest w koncepcji marksizmu czymś świętym. Do rewolucji takiej dążą masy proletariatu, albowiem ona właśnie ma przynieść zasadniczą zmianę w ustroju społeczno-ekonomicznym, ma się przyczynić do zburzenia ustroju kapitalistycznego a wprowadzenia porządku socjalistycznego.
Ona zatem oznacza zamknięcie jednego etapu wysiłków proletariatu a rozpoczęcie nowego, tzn. wejście w fazę budowania socjalizmu jako ustroju życia gospodarczego i kulturalnego. Rewolucja socjalistyczna w zasadzie oznacza przewrót ustrojowy, i to sięgający aż do samych podstaw życia społeczno-gospodarczego, mianowicie do ustroju własności.
Rewolucja jest szczególnym momentem „skokowym” ewolucji. Rozwój wypadków dziejowych zdeterminowany działaniem czynników ekonomicznych prowadzi z nieuchronną koniecznością do rewolucji. Tak jak walka klasowa jest zdeterminowana przez historyczny ustrój produkcji, tak i rewolucja.
Marksizm nie godzi się na poglądy M. Bierdiajewa (Un nouveau moyen-age, s. 172), który widział w rewolucji pewien fatalizm dziejów, podobny do trzęsienia ziemi, żywioł, którym nie sposób kierować. Bierdiajew uważa przy tym, że z rewolucji mogą ludy wyciągnąć głęboką dla siebie naukę i stąd nie waha się nazwać jej „dziełem Mądrości Bożej”. Marksizm, jak wiadomo, stoi na stanowisku, że wolność woli oznacza świadomość konieczności procesów społeczno-ekonomicznych. Należy więc sobie uświadomić, że nawarstwiające się przeciwieństwa społeczno-ekonomiczne prowadzą do wybuchu rewolucji i należy je w tym kierunku świadomie wyzyskiwać i kierować, nie ma bowiem innej drogi do realizowania tego zasadniczego przewrotu społeczno-gospodarczego, na którym ma się oprzeć socjalizm.
Etyka katolicka staje na innym stanowisku. Jeżeli w walce w ogóle widzi zło konieczne, oto musi je konsekwentnie widzieć i w rewolucji, która jest szczytowym poniekąd przejawem walki. Na czym to zło polega?
Otóż wedle stanowiska różnych moralistów katolickich rewolucja oznacza walkę zbrojną dwu części danego społeczeństwa o zmianę ustroju politycznego lub też ustroju społeczno-gospodarczego. Walka taka o tyle bardziej zagraża dobru wspólnemu niż wojna pomiędzy narodami, ponieważ odbywa się pomiędzy dwoma częściami tego samego społeczeństwa, np. narodu czy też państwa. Rozdarcie jest więc o wiele większe niż w wojnie, właśnie z tego powodu, że jedność społeczeństwa naturalnego jakim jest naród czy państwo jest o wiele większa, aniżeli międzynarodowa jedność ludzkości, która zostaje rozdarta w wypadku wojny. Okoliczność ta powoduje wzmożenie nienawiści, wiadomo bowiem, że nienawiść pomiędzy ludźmi bliższymi sobie (np. w obrębie jednej rodziny) przybiera z reguły groźniejsze rozmiary i gorsze sprowadza następstwa niż nienawiść pomiędzy ludźmi, którzy dalej stoją od siebie.
O wiele trudniej przeto zachować bezinteresowną poniekąd postawę walki o sprawiedliwość. Tam gdzie z natury większe prawo do miłości i współdziałania, tam nienawiść i walka zbrojna o wiele bardziej sprzeciwia się naturze - a zatem o wiele większym jest złem etycznym.
Należy dodać, że taka zbrojna walka w obrębie jednego społeczeństwa przynosi ogromne szkody pod względem materialnym i kulturalnym, w ogólności duchowym. Kiedy bowiem wobec oporu ze strony zaczepionej bywają stosowane środki walki, wówczas ofiarą padają te właśnie wartości, które stanowią wspólne dobro obu walczących stron. Wedle marksizmu całe te faktyczne zło rewolucji jest jednak etycznie dobre dlatego, ponieważ prowadzi do przewrotu ekonomiczno-społecznego. Jest źródłem do tego celu, który marksizm uważa za dobry, owszem, jako jedynie konieczny i nieodzowny warunek realizacji tego porządku, którego kresem jest bezklasowe społeczeństwo.
Aby do niego dojść, należy usunąć jak najgruntowniej wszelkie przejawy prywatnej własności środków wytwórczych, one to bowiem są jedynym źródłem przeciwieństw klasowych. Tak więc pozytywna wartość etyczna, jaką marksizm wiąże z rewolucją pochodzi w głównej mierze stąd, że zakłada on konieczność gruntownego przewrotu w stosunkach własności.
Nie chodzi zresztą przede wszystkim o to, ażeby do takiego przewrotu musiało dochodzić w drodze krwawej rewolucji. Może to być również i przewrót bezkrwawy, jaki wykazały wypadki po ostatniej wojnie światowej. Niemniej, ażeby przewrót ów był skuteczny, w tym celu nieodzowną jest rzeczą nasilenie świadomości klasowej i zdecydowane nastawienie na walkę klas.
Walka ta i rewolucja jest dobra według marksizmu dlatego, ponieważ prowadzi do gruntownej zmiany w stosunkach własności. Kościół natomiast widzi doskonale i proklamuje potrzebę reformy ustroju gospodarczo-społecznego, ale nie uznaje potrzeby radykalnego przewrotu w stosunkach własności. Jeżeli mamy się oprzeć na autorytatywnych wypowiedziach Kościoła, to przeobrażenie ustroju gospodarczo-społecznego może dokonać się przy zachowaniu instytucji własności prywatnej, winno zaś polegać na uwłaszczeniu proletariatu. Wedle stanowiska Kościoła chodzi o to, ażeby w drodze różnorodnych form gospodarczo-ustrojowych doszło do sprawiedliwego udziału wszystkich członków społeczeństwa, a w szczególności ludzi pracy, do posiadania wystarczającego zasobu dóbr użytkowych oraz do pewnego bodaj udziału w dobrach produkcyjnych.
Zagadnieniem tym szczegółowo zajmuje się druga część rozważań z katolickiej etyki społecznej. W tym miejscu właśnie należy do niej odesłać, problem własności bowiem oraz cały zespół problemów ekonomiczno-społecznych jak najściślej się wiąże z zagadnieniami wspólnego dobra. Marksiści odrzucają katolickie poglądy na sprawę reformy ustroju gospodarczo-społecznego w tym przeświadczeniu, że bez gruntownej zmiany systemu posiadania z prywatnego na kolektywne nie może być mowy o pełnej realizacji sprawiedliwości społecznej oraz przeobrażeniu burżuazyjnej mentalności człowieka.
Kościół zdaje sobie sprawę z tego, że burżuazyjna mentalność oraz cały kapitalizm wraz ze swoim duchem materialistycznym jest żywym przeciwieństwem Ewangelii. Kościół również zgodnie z tradycjami patrystyki. z tylowiekową praktyką życia zakonnego docenia sam ideał komunizmu, niemniej jest zdania, że w obecnym stanie natury człowieka powszechna realizacja tego ideału - przy zachowaniu pełnej wolności osoby ludzkiej - napotyka na nieprzezwyciężone trudności. Naturze ludzkiej odpowiada własność prywatna, należy tylko dążyć do tego, ażeby w obrębie ustroju gospodarczego, opartego na własności prywatnej dokonały się takie reformy, które doprowadzą do realizacji sprawiedliwości społecznej.
Również i walka klas prowadzi do tego. Winna ona przybierać na sile w miarę, jak napotyka na opór ze strony klas gospodarczo uprzywilejowanych, tak aby pod jej naciskiem sytuacja społeczno-ustrojowa dojrzewała do odpowiednich form i przeobrażeń.
Kościół również nie zgodzi się z fatalistyczną koncepcją rewolucji, wypracowaną przez Bierdiajewa. Człowiek ma silną wolę, jednak nie tylko w tym znaczeniu, że uświadamia sobie konieczność walki klasowej, zrodzoną w ustroju procesów produkcji, ale w tym znaczeniu, że może i powinien w życiu społecznym dążyć do tego, co jest wspólnym dobrem.
W tym ujęciu rewolucja nie jest żadną fatalnością losu społeczeństwa, ale jest co najwyżej karą za konkretne winy i przestępstwa w zakresie życia społeczno-gospodarczego. Rewolucja społeczna jest zawsze przede wszystkim „voluntarium in causa”. Kierując się sprawiedliwą oceną wypadków dziejowych Kościół musi widzieć ową przyczynę świadom zła etycznego w tych czynnikach ustroju społeczno-gospodarczego, jako też ustroju politycznego, które wywołały potrzebę radykalnego odruchu. Można natomiast przyjąć, że większość tych ludzi, którzy brali udział w rewolucjach - i to nawet krwawych - działała na podstawie wewnętrznego przekonania, a więc w zgodzie z sumieniem. Poza tym nie ulega wątpliwości, że przy tego rodzaju zbiorowych poczynaniach poszczególne jednostki ulegają w dużo większym stopniu niż poza tym poglądem oraz nastawieniem zbiorowości, do której przynależą.
Niektórzy moraliści katoliccy stanęli nawet na stanowisku, że krwawa rewolucja jest aktem etycznie uprawnionym wówczas, gdy nie ma poza nią żadnej innej drogi do zabezpieczenia tego, co O. Nell-Breuning określa jako „konieczność życia narodu” (Zur christlischen Sittenlehre, kol. 112-122). Uważa on, że w takim wypadku rewolucja jest koniecznością dziejową, oraz że nie można obywatelom odmówić prawa do niej.
U nas ks. A. Szymański również wskazuje na „pośrednią korzyść rewolucji” polegającą na przyspieszeniu wydarzeń w drodze do realizacji sprawiedliwości (Polityka społeczna, s. 252).
Autorowie ci biorą pod uwagę przede wszystkim zbrojny przebieg działań rewolucyjnych, związany z przelewem krwi, oraz z wielkimi stratami moralnymi i materialnymi dla społeczeństwa, w łonie którego dokonywa się rewolucja. Przede wszystkim więc starają się odpowiedzieć na pytanie: Czy wobec tego faktycznego zła, które rewolucja z sobą przynosi dla społeczeństwa, może ona być dopuszczona? - nie biorą natomiast przede wszystkim pod uwagę samego przewrotu w stosunkach własności, a więc to, co dla marksistowskiego pojęcia rewolucji jest najważniejsze.
Nell-Breuning widzi w rewolucji raczej to, co nazywa się czynnym oporem, a więc zbrojny opór społeczeństwa przeciwko niesprawiedliwej władzy, który wyrządza mu ogromne krzywdy moralne, czy też materialne. Pytanie przeto jest postawione w ten sposób: czy dobro polegające na obaleniu takiej władzy nie przewyższa doraźnych szkód zbrojnego wystąpienia, a zatem nie uprawnia etycznie do rewolucji?
I na takie pytanie daje odpowiedź twierdzącą. Widać jednak, że mamy właściwie do czynienia z innym zagadnieniem, mianowicie z zagadnieniem rewolucji politycznej, które będzie omówione osobno w rozdziale o państwie. Jeżeli natomiast większość katolickich moralistów na pytanie o to, czy rewolucja jest etycznie uprawniona daje odpowiedź przeczącą, to czyni tak z pewnością nie tylko z racji jakiegoś konserwatyzmu czy oportunizmu, ale w poczuciu odpowiedzialności za to, że krok rewolucyjny ma bardzo poważne następstwa dla wspólnego dobra.
Walka klas a przykazanie miłości
Oczywiście, że z punktu widzenia etycznych założeń Ewangelii walka taka jest „malum necessarium”, tak jak wszelka w ogóle walka i wojna pomiędzy ludźmi. Ewangelia wskazuje miłość jako szczytową doskonałość porządku etycznego. Z Ewangelii też jednak wiadomo, że sama walka nie jest całkowitym przeciwieństwem miłości. Przeciwieństwem miłości jest tylko nienawiść.
Walka zaś w konkretnym wypadku nie musi wypływać z nienawiści. Jeżeli wypływa z krzywdy społecznej i materialnej i jeżeli dąży do przywrócenia sprawiedliwego podziału dóbr, wówczas walka taka nie jest bezwzględną antytezą miłości. Wiadomo bowiem z tezy III poprzedniego rozdziału, że sprawiedliwość jest nieodzownym warunkiem realizowania miłości, a sprawiedliwość społeczna jest koniecznym warunkiem zrealizowania miłości w życiu społecznym.
Jeżeli gdziekolwiek, to zwłaszcza tutaj należy się strzec zbyt płytkiego, naiwnego pojmowania miłości, które nie ma nic wspólnego z trzeźwym i realistycznym ideałem Ewangelii. Jezus Chrystus niejednokrotnie dawał wyraz temu, że realizacja Królestwa Bożego w człowieku nie obędzie się bez walki. Wedle ewangelicznych założeń, za którymi idzie w cała społeczna nauka Kościoła, realizacja sprawiedliwości społecznej stanowi jeden z elementów realizowania Królestwa Bożego na ziemi. Wobec tego zaś walka mająca za cel wprowadzenie sprawiedliwości społecznej z pewnością nie stanowi przeciwieństwa tej miłości, którą głosi Ewangelia.
Tym mniej stanowi ona „malum necessarium”. Jakkolwiek bowiem „per se” nie musi być aktem nienawiści, to jednak biorąc pod uwagę konkretne warunki psychologiczne i socjologiczne niewątpliwie dostarcza ona bliskiej sposobności do aktów nienawiści. Wolno wprawdzie nienawidzieć to co złe, wolno mieć w nienawiści ujemne cechy człowieka, ale nie wolno nienawidzieć samego człowieka.
Wiadomo jednak, że w praktyce z wielkim trudem przychodzi oddzielić jedno od drugiego. Człowiek jest konkretną całością wraz ze swoimi wadami i winami. Trzeba przyznać, że w walce społecznej, która nie toczy się pomiędzy jednostkowymi osobami, ale pomiędzy całymi klasami, łatwiej można przypuścić, że przedmiotem nienawiści nie jest sam człowiek, ale właśnie jego etyczne wady i winy i to jeszcze w wymiarach tej całej formacji społecznej, do której ona należy.
Pomimo tych wszystkich okoliczności „łagodzących” niebezpieczeństwo etyczne istnieje. Jeżeli zaś społeczny, klasowy zasiąg nienawiści z jednej strony uchyla niebezpieczeństwo nienawiści do samego człowieka, to z grugiej strony właśnie przyczynia się do wielkiego jej rozprzestrzenienia, w następstwie czego nienawiść w skali społecznej wypiera miłość do człowieka.
Te wszystkie okoliczności nie mogą jednak przesłaniać podstawowego znaczenia sprawiedliwości dla realizacji porządku etycznego. I dlatego etyka katolicka przyznaje, że owo „zło” jakim jest walka klasowa, jest jednak w pewnych razach konieczna.
Równocześnie jednak w imię głoszonej przez siebie zasady miłości musi etyka katolicka zastanawiać się nad tym, czy nie można by uniknąć tego zła, czy nie dałoby się zrealizować prawdziwych wymagań sprawiedliwości społecznej bez walki, a przynajmniej ograniczając walkę do rzeczywiście koniecznego minimum. Marksizm stawia to zagadnienie wręcz odwrotnie, o walce społecznej mówi się jako o świętym obowiązku, o źródle wyzwolenia klasy i człowieka.
Marksizm jest doktryną rewolucyjną, cała teoria rzeczywistości jest w nim nastawiona na to, ażeby uzasadnić potrzebę walki i rewolucji. Poza tym jest on systemem materialistycznym i deterministycznym, przeto nie widzi innych możliwości dróg do rozwiązania palącego zagadnienia społecznego.
Katolicyzm natomiast, który dobrze zdaje sobie sprawę z ważności czynnika materialnego, a w szczególności czynnika ekonomicznego w życiu jednostki i społeczeństwa, zakłada jednak przy tym wolność woli ludzkiej. I dlatego właśnie widzi możliwość rozwiązania tych palących zagadnień społeczno-gospodarczych na drodze ewolucji, przy czym walka klas uciskanych ma być bodźcem do tego, ażeby ta ewolucja szybciej postępowała.
Takie stanowisko katolicyzmu w sprawie robotniczej, którego niewątpliwym wyrazem są główne encykliki społeczne (bywają one uznawane przez marksistów za przejaw reakcyjnego oportunizmu) pochodzą stąd, że Kościół jest gruntownie przekonany o tym, że natura ludzka nie jest w zupełności zepsuta.
Człowiek bowiem powoli, ale może dojść do prawdziwego dobra swej osoby, podobnie społeczeństwo może dojść do prawdziwego dobra ogółu. Jednakże warunkiem, od którego to prawdziwe dobro wspólne bezpośrednio zależy, jest zawsze przede wszystkim współdziałanie wszystkich członków społeczeństwa. Walka zaś może do tego prowadzić tylko wtórnie i tylko ubocznie.
I dlatego katolicka etyka społeczna nie może uznać walki za naczelny nakaz etyczny, nie może się zgodzić na prymat walki w życiu etycznym społeczeństwa. Uważa ona bowiem, że pomimo wszystkich czynników, które dzielą ludzi w społeczeństwie od siebie, jak np. poziom kultury, czy też wręcz przeciwstawiają ich sobie, jak przede wszystkim stosunek do dóbr wytwórczych - istnieją jednak inne czynniki, głębsze i bardziej podstawowe, które ich jednoczą i solidaryzują.
Czynnikiem takim jest przede wszystkim wspólnota natury, a z kolei wspólnota języka i kultury, wspólnota narodu itp. Dla ludzi wierzących czynnikiem takim jest wspólnota powołania do synostwa Bożego i królestwa Boga. I dlatego właśnie współdziałanie powinno stanowić podstawową formę realizacji wspólnego dobra. Jest ono naturalnym wcieleniem zasady miłości.
Jeżeli ta miłość, którą głosi Ewangelia, jest ideałem realnym odpowiadającym naturze człowieka, a to w szczególności jego społecznej naturze, to właśnie dlatego, że pęd do współdziałania przeważa nad pędem do walki i metoda współdziałania nad metodą walki. Jeżeli życie społeczne ma być zorganizowane według zasady miłości, to należy uczynić - oczywiście w ramach gruntownie rozumianej sprawiedliwości społecznej - wszystko, ażeby współdziałanie jednostek i grup wzięło górę nad ich wzajemnym zwalczaniem się.
Pius XI w encyklice Quadragesimo anno pisze: „(...) Walka klas jeśli się z niej wykluczy gwałty i nienawiści w stosunku do drugiej klasy, przemienia się powoli w szlachetny spór oparty na dążeniu do sprawiedliwości, który choć nie jest jeszcze upragnionym przez wszystkich pokojem społecznym, jednak może i powinien być punktem wyjścia na drodze do współpracy”.