O sprawie pisaliśmy tydzień temu: władze Lublina nie radzą sobie utrzymaniem porządku na przystankach autobusowych. Straż Miejska też może zrobić niewiele więcej. Obok ostrzeżeń o karach za naklejanie ogłoszeń bez zezwolenia, wciąż wiszą dziesiątki nielegalnych ogłoszeń.
Przystanek przy KUL. Naliczyliśmy oferty dwóch szkół walki i trzy oferty stancji. Wszędzie adresy, telefony. A obok naklejka: że wieszanie bez pozwolenia zagrożone jest karą do 1500 zł. I że winowajca będzie musiał po sobie posprzątać.
– Co rok wieszam ogłoszenie o stancji i nigdy nie miałem problemów – mówi Tomek. – Żadnych kar się nie boję.
– Jakieś ostrzeżenia wiszą? Nie zauważyłam... – przyznaje Monika, która chętnie udzieli korepetycji z angielskiego.
My do tych wszystkich osób dodzwoniliśmy się bez problemu. Dlaczego służby miejskie tego nie robią? Tym bardziej że miasto wydało wojnę brudnym i oklejonym przystankom już rok temu. Wydrukowano nawet 3 tysiące ostrzeżeń. I co z tego? Nic.
W 2004 r. Straż Miejska wystawiła...
20 mandatów. W styczniu tego roku tylko 3. A czasami na jednym przystanku wisi znacznie więcej ogłoszeń. – Dzwonimy, jeździmy do firm i jeszcze fotografujemy przystanki – wyjaśnia Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. – Ale my możemy wlepić mandat tylko za naklejanie w czasie naklejania. Czyli po złapaniu kogoś na gorącym uczynku. Nas jest za mało, żebyśmy mogli pilnować tylko przystanków.