MPK sięga nam do kieszeni

Bilet normalny będzie kosztować 1,8 zł. Uczniowie zapłacą za przejazd 1,3 zł. Pasażerowie są oburzeni. - Przesiądę się do prywatnych autobusów. Dla mnie liczy się każdy grosz - mówi pani Maria, pasażerka „dziewiątki". - Trudno, będę musiała dłużej czekać na przystanku albo przyjeżdżać do pracy przed czasem. MPK tłumaczy, że podwyżki nie dało się uniknąć. Bo zdrożało paliwo. Nowe ceny biletów ustalił prezes Grzegorz Jasiński po uzgodnieniu z Radą Nadzorczą MPK. Wczoraj przez cały dzień Jasiński był dla nas nieuchwytny. A rzecznik MPK każe dziennikarzom czekać do czwartkowej konferencji prasowej. Jeszcze dzisiaj nowy cennik trafi do Ratusza. Musi go zaakceptować prezydent miasta. - Zgodzę się na takie zmiany - zapowiada Ryszard Pasikowski, zastępca prezydenta. Podwyżki nie dotkną tylko studentów. Nadal będą płacić za przejazd złotówkę. Tej ceny MPK nie może podnieść. Bo studentom przysługuje 50-procentowa ulga. Gwarantują to ustawy. Skoro zwykli pasażerowie płacą 1,7 zł, dlaczego bilet studencki nie kosztuje 85 groszy? Bo 1,7 zł to cena „promocyjna", a MPK liczy ulgę od ceny „oficjalnej", czyli 2 zł. Oficjalna cena się nie zmieni, mniejsza za to będzie promocja na bilety normalne i uczniowskie. MPK utrzyma obecne ceny biletów okresowych. Specjaliści zajmujący się komunikacją miejską i tak wytknęli lubelskiej spółce, że „przejazdówki" są zbyt drogie w porównaniu z biletami jednorazowymi. Jak zareagują prywatni przewoźnicy? - Od stycznia na pewno nie będzie żadnych podwyżek. A później? Będziemy się zastanawiać, ale na razie takich propozycji nie było. Obniżamy własne koszty, by jak najdłużej utrzymać przyjazną pasażerom cenę - mówi Krzysztof Juszka, szef Zrzeszenia Przewoźników Prywatnych. W ich autobusach wszyscy płacą złotówkę.