Joanna Mucha w przyszłym tygodniu zdecyduje o obsadzie kierownictwa Ministerstwa Sportu i Turystyki. Nie wyklucza nominacji dla osób z Lublina.
– Nie będzie miała armii chętnych – ocenia wysokiej rangi działacz PO z regionu. Tłumaczy: Trzeba wyprowadzić się do stolicy i pracować tam za niezbyt duże pieniądze. W grę wchodzą stanowiska niższego szczebla, bo raczej nikt nie pozwoli, żeby w jednym resorcie minister i wiceminister był z jednego województwa, inne regiony też chcą mieć swoich ludzi w Warszawie.
Desant z Lublina może wylądować w gabinecie politycznym pani minister. – Mucha wchodzi w stado os, musi mieć wokół siebie ludzi, którym całkowicie ufa – mówi nasz rozmówca. Obsadzając gabinet polityczny, nie trzeba organizować konkursu. Ktoś z Lublina może też zostać dyrektorem generalnym ministerstwa.
– Potrzebuje wsparcia przede wszystkim na początku pracy, bo w Warszawie łatwo zginąć – dodaje inna osoba z władz lubelskiej PO.
Najczęściej wskazywani są dawni współpracownicy minister: Anna Glijer i Piotr Franaszek. Glijer pracuje teraz w lubelskim NFZ, a wcześniej była asystentką Muchy. Według naszych informacji, w poniedziałek pojechała do ministerstwa (wczoraj była na urlopie w funduszu).
Franaszek jest prezesem Lubelskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. Na korytarzach Urzędu Marszałkowskiego plotkuje się, że mógłby zostać szefem Polskiej Organizacji Turystycznej.
– Nie, absolutnie nie wyprowadzam się do Warszawy – zapewnia nas Franaszek. Dodaje, że teraz "nie ma takich planów”. – Pani minister zaczyna pracę. Ja lubię Lubelszczyznę, dużo tutaj zrobiłem.
A co, jeśli usłyszy propozycję pracy w ministerstwie? – Trudno się odnieść do takiego pomysłu, bo go nie ma – ucina Franaszek.
– Decyzje personalne zapadną w przyszłym tygodniu – odpisała na nasze pytanie minister Mucha. Dodała, że nie wyklucza osób z Lublina lub regionu na kierowniczych stanowiskach w podległej jej instytucji.