Podczas gdy lubelscy policjanci ćwiczyli na sucho, jak zapanować nad agresywnymi kibicami, kilkaset kilometrów od Lublina ci wszczęli rozróbę. Pobili się między sobą. Na mecz w końcu nie dojechali. W nocy na ich powrót czekało kilkudziesięciu funkcjonariuszy.
– Wiedzieliśmy, że mogą być kłopoty – przyznaje Andrzej Szus, rzecznik prasowy KWP w Tarnowie. – Droga, którą jechali fani, była zablokowana przez rozbitą ciężarówkę. Skierowaliśmy ich objazdem.
Na trasie Zgorzelec–Medyka autokar miał niegroźną stłuczkę. Policjanci z drogówki sprawdzili stan techniczny samochodu. Okazało się, że ma niesprawne hamulce i brakuje jednego światła stopu.
– Podczas przeszukania autobusu znaleźliśmy sześć drewnianych kijów do łopat – mówi A. Szus. – O ilości pustych butelek nie wspomnę. Wszyscy kibice byli pijani. Niektórzy chyba nawet nie wiedzieli, na jaki mecz jadą.
W miejscowości Machowa na Podkarpaciu fani Motoru zatrzymali się w miejscowym barze. – Tam doszło do bójki – relacjonuje podinsp. Wiesław Dybaś, rzecznik prasowy KWP w Rzeszowie. – Bili się między sobą. W ruch poszły pięści i butelki.
Policjanci szybko zaprowadzili porządek. Dwóch chuliganów odniosło obrażenia. Trafili do szpitala. Rany okazały się niegroźne. Jeden z mężczyzn miał obrażenia ręki, drugi – głowy.
Do Lublina autobus dojechał około godz. 22. Od Kraśnika był eskortowany przez radiowóz. Na al. Tysiąclecia, gdzie zakończyła się podróż, na pseudokibiców czekało kilkudziesięciu policjantów.
– Nie mieli już siły, żeby się awanturować – mówi Agnieszka Pawlak z zespołu prasowego KMP w Lublinie. – W autobusie znaleźliśmy kolejnych dziesięć kijów do łopat i kilkanaście metalowych rurek.
Wobec dwóch chuliganów sporządzono wnioski o ukaranie do Sądu Grodzkiego.