Rozmowa dnia z ks. Mirosławem Ładniakiem, przewodnikiem lubelskiej pielgrzymki na Jasną Gór.
• Dzisiaj wyruszają pielgrzymi z Chełma i Białej Podlaskiej, jutro z Zamościa, a w poniedziałek z Lublina. Dlaczego ludzie decydują się iść grubo ponad 300 kilometrów?
– Z potrzeby serca, z intencją. Powody są różne. Dzisiaj pielgrzymi wybierają się w drogę, bo czują, że chcą, że muszą. Przed laty była to także pewna alternatywa. Nie można było nigdzie wyjechać, to wierni sprawiali sobie właśnie takie „duchowe wakacje”.
• Jak pielgrzym powinien się przygotować do drogi?
– Po pierwsze, zabrać wygodne buty. Jeśli są nowe, trzeba je wcześniej rozchodzić. Ważne jest nakrycie głowy, dobry krem z filtrem, aby chronić twarz przed słońcem oraz zapas leków przeciwbólowych czy kremów na odciski. Śpiwór, ewentualnie karimata, ciepłe skarpetki i w zasadzie tyle. Reszta jest dostępna na trasie. Nic jednak nie zastąpi dobrego nastawienia do tak długiej wędrówki.
• Na przystankach okoliczni mieszkańcy przygotowują jedzenie pielgrzymom. Jak do tego podchodzą?
– Przez lata chodzimy tymi samymi drogami, zatrzymujemy się w tych samych miejscach. Ludzie przyzwyczaili się do nas. Przygotowują posiłki w miarę swoich możliwości. Tak samo jest z kwaterami. Nie mamy problemów ze znalezieniem noclegu dla pielgrzymów. Niektórzy mieszkańcy nawet zostawiają klucze do swoich domów, a sami udają się
do swoich prac.
• Można się jeszcze zapisać?
– Oczywiście. Nawet jeśli ktoś nie zdąży wyjść z całą grupą, może dołączyć na trasie. Mile witamy wszystkich, nawet pod koniec wędrówki.
Pytał Tomasz Wójciszyn