– Gdy przed miesiącami pojawiały się informacje o zachorowaniach w Meksyku, później w USA nie przypuszczaliśmy, że tak szybko może ta choroba trafić do nas - mówi Stepan Kurpil, deputowany ukraińskiego parlamentu i były mer Lwowa
• Jak wygląda sytuacja w związku z zachorowaniami na grypę na Ukrainie?
– Ludzie są zdezorientowani. Jest kilkanaście ofiar śmiertelnych. Ale do tej pory potwierdzono, że tylko w jednym przypadku przyczyną była nowa grypa. Rząd powołał specjalną komisję badającą zagrożenie. Premier Julia Tymoszenko pojechała do Tarnopola, gdzie znajduje się epicentrum epidemii.
• Jak reagują mieszkańcy?
– Na Zachodniej Ukrainie widać objawy paniki. Coraz więcej osób pojawia się w maseczkach ochronnych. Noszą je sprzedawcy w sklepach oraz ci, którzy mają kontakt z dużą liczbą ludzi. Dzieci nie chodzą do szkół, w bankach i urzędach skrócony został dzień pracy. Te miejsca zamykane są o godzinie 14, a później poddawane kwarantannie.
• Jak zabezpieczacie się przed ewentualna chorobą?
– W piątkowe południe byłem w centrum Lwowa i widać było, że jest mniejszy ruch. Nie było problemu z zaparkowaniem samochodu w miejscach, gdzie zazwyczaj jest z tym wielki problem. Ludzie nie wychodzą na ulice, jeśli nie muszą. Odwołane zostały imprezy masowe.
• Pojawiają się informacje, że aptekarze podnoszą ceny leków. To prawda?
– Od kilku dni w aptekach jest większy ruch. Jednak od wczoraj sytuacja się pogorszyła. Aptekarze są bezczelni. Nie liczy się dla nich zdrowie ludzi, tylko szybki zysk.
• Czy mieszkańcy Ukrainy wiedzieli wcześniej o zwiększonej liczbie zachorowań na grypę i zapalenie płuc?
– Gdy przed miesiącami pojawiały się informacje o zachorowaniach w Meksyku, później w USA nie przypuszczaliśmy, że tak szybko może ta choroba trafić do nas. Podobnie teraz zachorowania początkowo mogły być spowodowane pogodą i zmniejszoną odpornością organizmu.