Radni sejmiku odwołali Sławomira Sosnowskiego z funkcji wicemarszałka za złamanie ustawy antykorupcyjnej. Po to, by za chwilę przywrócić go na stanowisko. Polityk dostanie też odprawę. Przekaże ją na szczytny cel.
– Nie miałem świadomości, że naruszam przepisy. Za zasiadanie w komisji nie brałem pieniędzy, a spółdzielnia nie dostawała pieniędzy z Urzędu Marszałkowskiego. Nie było konfliktu interesów i nie ukrywałem tej funkcji. Wpisywałem do każdego oświadczenia majątkowego – mówił Sosnowski. I dodał zupełnie serio: – Dziękuję CBA, że ta sprawa wyszła na jaw. Przepraszam radnych, bo mi zaufali. Proszę o odwołanie.
W tajnym głosowaniu posłuchało go 21 radnych, nikt nie był przeciw, a 11 wstrzymało się. Sosnowski niewiele ryzykował. Zrezygnował z komisji rewizyjnej w Eko-tucz, ma mocną pozycję w PSL i było pewne, że Hetman ponownie zaproponuje go na wicemarszałka. Tak też się stało.
– Winą Sosnowskiego jest nieznajomość prawa, a karą wstyd, jaki dotknął doświadczonego samorządowa. Rozumiem groteskowość sytuacji, ale nie ma powodów, żeby nie rekomendować go na stanowisko – stwierdził Hetman.
– Wysoki urzędnik przyznał się, że nie zna prawa. Można obawiać się, że nie zna również innych przepisów. My nie chcemy brać udziału w tym odwoływaniu i powoływaniu, niech PO i PSL biorą za to odpowiedzialność – mówił dziennikarzom Andrzej Pruszkowski radny wojewódzki PiS.
Sosnowski zgodził się na propozycję ponownego objęcia fotela wicemarszałka. Poparło go 18 radnych, a 14 wstrzymało się.
Na tym nie koniec. Wicemarszałek dostanie 8 500 zł odprawy. Przekaże je dziecięcemu hospicjum im. Małego Księcia w Lublinie. – Przepisy w ustawie antykorupcyjnej o braku odprawy nie mają zastosowania do osób pełniących stanowisko z wyboru – zapewnia Małgorzat Wrzołek, szefowa marszałkowskich prawników.
– Od urzędników należy oczekiwać większej uważności. Jako obywatel mam prawo wierzyć, że wicemarszałek zna prawo. Powinien dziesięć razy upewnić się korzystać z pomocy prawników, czy nie narusza ustawy. Wtedy nie byłoby takich sytuacji jak – komentuje Adam Sawicki z Fundacji Batorego.