W szpitalu usłyszałam, że to cud, że córka w ogóle żyje – mówi mama 15-letniej Marty, która po potrąceniu na przejściu dla pieszych zapadła w śpiączkę. Pani Joanna podkreśla, że chce opowiedzieć historię swojego dziecka, żeby ustrzec innych przed podobnymi wypadkami.
24 września, tuż po godz. 7 rano. Marta Tomasik idzie na lekcje do Liceum Plastycznego przy ul. Muzycznej. Naukę zaczęła tu zaledwie trzy tygodnie wcześniej.
– Córka przechodziła przez przejście przy al. Piłsudskiego. Dwa samochody zatrzymały się, by ustąpić jej pierwszeństwa. Trzeci, taksówka prowadzona przez 20-letniego Ukraińca, nawet nie zwolnił – mówi Joanna Osypiuk-Tomasik, mama Marty.
– Prowadzimy postępowanie w tej sprawie. Wiemy, że w chwili zdarzenia kierujący był trzeźwy. Usłyszał już zarzut spowodowania wypadku drogowego. Przyznał się – mówi kom. Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Mężczyźnie grozi w tej chwili do 3 lat więzienia. Nie jest jednak wykluczone, że po opinii biegłych dotyczącej stanu zdrowia rannej w wypadku dziewczynki, zarzut zostanie zmieniony. A stan dziecka jest poważny.
Rozpędzone auto uderzyło Martę w brzuch. Siła zderzenia odrzuciła ją 20 metrów dalej. Dziewczynka upadła na głowę. Z miejsca wypadku została przewieziona do szpitala dziecięcego przy ul. Chodźki.
Cud
– Dostałam telefon, że mam się natychmiast zgłosić i że chodzi o córkę. Nic więcej mi nie powiedzieli. Usłyszałam, że to rozmowa nie na telefon – wspomina pani Joanna. – Wiedziałam, że Marta powinna być w szkole. Zadzwoniłam, ale okazało się, że tam nie doszła. W szpitalu usłyszałam, że to cud, że córka w ogóle żyje. Nawet nie potrafię powiedzieć, co wtedy czułam.
Jako pierwsze przyszły myśli o tym, że dziecko nie zrealizuje swojego planu na życie.
Marta to wybitnie uzdolniona nastolatka. Przez siedem lat tańczyła w „Kaniorowej”. Skończyła szkołę muzyczną I stopnia, gdzie uczyła się gry na flecie poprzecznym. Udzielała się w wolontariacie. Ósmą klasę skończyła z czerwonym paskiem. Egzamin przyniósł jej rewelacyjne wyniki: z języka angielskiego dostała 100 proc. punktów. Była też laureatką olimpiad.
– Mogła iść do każdego liceum, ale wybrała szkołę plastyczną, bo uwielbiała rysować. Zdolności plastyczne rozwijała w Młodzieżowym Domu Kultury „Pod Akacją”. Gdy już leżała w szpitalu, dostaliśmy wiadomość, że jedna z jej prac została zakwalifikowana na wystawę w Rumunii – opowiada mama.
Śpiączka
Marta o tym sukcesie jeszcze nie wie. W Lublinie nie udało jej się wybudzić ze śpiączki. We wtorek została przewieziona do warszawskiej kliniki Budzik. Przechodzi tam badania, które pozwolą na stworzenie dla niej planu rehabilitacji.
– Nie tracimy nadziei – podkreśla z przekonaniem Joanna Osypiuk-Tomasik. – Córka zaczęła się ruszać w łóżku. Wydaje dźwięki. Dużo do niej mówię. Puszczam filmiki, które specjalnie dla niej nagrywają koledzy z nowej klasy. Lekarze mówią, że młody wiek i dobry stan zdrowia działa na jej korzyść.
– Wszyscy trzymamy kciuki i kibicujemy Marcie oraz jej mamie, która będzie uczestniczyć w jej rehabilitacji – podkreśla dr hab. Beata Rybojad, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie.
Pani Joanna przypomina historię 16-letniego Dawida z Lublina, który w czerwcu w Budziku został wybudzony po wypadku, któremu uległ dwa miesiące wcześniej.
– Takie historie dają nadzieję. Liczę na to samo ale wszystko jest w rękach boga, Marty i specjalistów – przyznaje matka dziewczynki.
Wypadki
Pani Joanna podkreśla, że chce opowiedzieć historię jej dziecka, żeby ustrzec innych przed wypadkami.
– Niech piesi nie wchodzą na przejście nawet wtedy gdy kierowcy im ustępują. Niech miasto zamontuje sygnalizację świetlną na przejściach. Tydzień po wypadku Marty na tym samym przejściu potrącony został chłopczyk na hulajnodze. Na szczęście w jego przypadku nie skończyło się tak tragicznie, ale nie czekajmy na kolejną tragedię – mówi mama Marty.
– Mimo ogromnego postępu medycyny obrażenia wielonarządowe pozostają najczęstszą przyczyną zgonów i trwałego kalectwa u dzieci powyżej 1. roku życia. Wypadki, którym ulega populacja dziecięca, najczęściej obejmują zdarzenia komunikacyjne, takie jak potrącenia pieszych i rowerzystów – podkreśla dr hab. Beata Rybojad. Dodaje, że w ostatnich latach dzieci są potrącane przede wszystkim na wielopasmowych przejściach przez jezdnię. Kierowcy zatrzymują się, by przepuścić pieszego. Ten sądząc, że jest bezpieczny, wchodzi na jezdnię i zostaje potrącony przez auto jadące innym pasem.
– Wielu zdarzeniom można zapobiec poprzez proste rozwiązania systemowe. Na drogach wielopasmowych, przy przejściach dla pieszych, szczególnie w okolicy szkół, powinna być sygnalizacja świetlna „na żądanie” – uważa szefowa kliniki. Jej zdaniem bezpieczeństwo rowerzystów, którzy są bezbronni w kolizji z autem, zwiększyłaby liczba dróg rowerowych. Apeluje też do rodziców, by zwracali uwagę, czy ich dzieci noszą kaski w trakcie jazdy na rowerach czy deskorolkach.