Pijani kierowcy znaleźli sposób, by nie stanąć przed sądem 24-godzinnym.
Wprowadzony w marcu tryb przyśpieszony miał być wymierzony przeciwko chuliganom i drobnym złodziejaszkom. W praktyce okazało się, że według jego prawideł karani są głównie pijani kierowcy.
Przyłapany przez policję nietrzeźwy kierowca dmucha w alkomat. Dla pewności - musi to zrobić dwa razy. Potem trafia do izby zatrzymań, by wytrzeźwieć do przesłuchania. Dla większości zatrzymanych pobyt za kratkami to wielki szok.
A siedzieć musi, bo policja ma 48 godzin na zebranie wszystkich dowodów i dopiero z nimi dostarcza kierowcę do sądu. Po krótkiej rozprawie zapada wyrok. Zwykle w zawieszeniu. Dopiero wówczas kierowca, po kilkudziesięciogodzinnym pozbawieniu wolności, może wrócić do domu.
Takiego scenariusza mógł się spodziewać Leszek D., kierowca autobusu chełmskiego PKS. Pod koniec października przewoził czternaścioro dzieci. Ktoś zorientował się, że jest pijany. Przyjechała policja, alkomat pokazał 1,6 promila. Ale Leszek D. nie chciał powtórnie dmuchnąć w alkomat. Trzeba go było zawieźć na badanie krwi. Wynik - 1,7 promila - przyszedł po tygodniu, co oczywiście wykluczyło osądzenie mężczyzny w trybie przyśpieszonym.
Leszek D. nie jest wyjątkiem. Badania krwi żądają też inni kierowcy, którzy dzięki temu chcą uniknąć nieprzyjemnego osadzenia w izbie zatrzymań.
- To staje się normą - przyznaje Sławomir Cielniak, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Łęcznej.
Obowiązek dwukrotnego przeprowadzenia badania na trzeźwość nakładają policyjne przepisy. Drugie badanie pokazuje, czy upojenie kierowcy rośnie, czy też kulminacyjny punkt ma już za sobą. Dla sądu podwójne wyniki są dowodem, że badania przeprowadzono poprawnie.
- Jeśli dwa pomiary dały podobny wynik, to świadczy, że nie popełniono błędów - mówi sędzia Aleksandra Machel-Dzik, przewodnicząca wydziału grodzkiego Sądu Rejonowego w Lublinie.
Prokuratorzy i policjanci nieoficjalnie przyznają, że karanie pijanych kierowców w przyspieszonym trybie niepotrzebnie angażuje ich siły i środki. Nie są więc zbyt oburzeni, że ludzie przyłapani na jeździe na podwójnym gazie stosują wybiegi.
- Postępowanie według zwykłej procedury i tak toczy się szybko, a nie trzeba angażować policjantów do konwojowania kierowcy, nie trzeba prokuratorskich i sędziowskich dyżurów - mówi jeden z prokuratorów.