Martwym prawem okazuje się przepis o karach dla mieszkańców, którzy nie segregują śmieci. Gminy go nie stosują, choć po osiedlowych śmietnikach widać, że wiele osób tego nie robi. Uczciwi segregują sumiennie, a pozostali mogą śmiać im się w nos.
Plastik i metal powinny trafiać do żółtego pojemnika, papier do niebieskiego, szkło do zielonego, obierki do brązowego, a odpady zmieszane do osobnego kontenera. Tak, zgodnie z polskim prawem, należy wyrzucać śmieci.
Nie każdy się tym przejmuje. Na co dzień stykają się z tym pracownicy firm odbierających odpady, którzy widzą, że w kontenerach często jest to, co nie powinno do nich trafić.
Przypadłość blokowisk
– Problem właściwie nie istnieje w zabudowie jednorodzinnej, ale w wielorodzinnej, owszem – mówi Małgorzata Bzówka, prezes zamojskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. – Często we frakcji bio znajdują się np. foliowe torebki, a to sprawia, że takie odpady trzeba po prostu segregować. To nieprzyjemna praca, możliwa do wykonania wyłącznie ręcznie i nasi pracownicy, niestety, muszą się tym zajmować.
Firmy wywozowe mają obowiązek zgłaszania takich przypadków gminom. Urząd Miasta Lublin ma takich zgłoszeń „od kilku do kilkunastu miesięcznie”.
– Najwięcej przypadków dotyczy pojemnika na papier i tekturę, do którego wrzucane są odpady zmieszane, oraz pojemnika na szkło, który również jest wykorzystywany niezgodnie z przeznaczeniem – informuje Justyna Góźdź z biura prasowego w lubelskim Ratuszu.
Gminy nie chcą karać
Mieszkańców niesegregujących śmieci teoretycznie można ukarać, naliczając im (w drodze decyzji administracyjnej) podwyższoną stawkę opłaty za wywóz śmieci. Jest ona dwukrotnie wyższa od opłaty za odpady segregowane, np. w Lublinie podwyższona stawka wynosi 49,60 zł miesięcznie od osoby w zabudowie wielorodzinnej i 57,60 zł w jednorodzinnej.
W praktyce gminy nie korzystają z możliwości stosowania większych opłat wobec osób unikających segregacji odpadów.
– W ostatnich latach Referat Gospodarki Odpadami nie procedował decyzji określających wysokość opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi w przypadku niewłaściwej segregacji – przyznaje Jacek Tur z magistratu w Białej Podlaskiej.
Podobnie jest w Lublinie: – Wszelkie działania o charakterze sankcyjnym traktujemy jako ostateczność – stwierdza Góźdź. – Priorytetem były dotychczas działania edukacyjne i informacyjne.
Trudno ustalić winnych
Skąd ta niechęć do karania za niesegregowanie śmieci? – Udowodnienie tego komukolwiek w zabudowie wielorodzinnej, gdzie jest duża anonimowość, jest właściwie niemożliwe – przyznaje wprost Ewa Lewicka z zamojskiego Urzędu Miasta, gdzie kończy się na upomnieniach w postaci naklejanej na kontener informacji o możliwych karach.
To samo wyjaśnienie słyszymy w Bełżycach. – Zła segregacja to po prostu lenistwo. O ile w zabudowie jednorodzinnej można ją weryfikować, o tyle w wielorodzinnej identyfikacja kogoś, kto to źle robi, jest niemożliwa – przyznaje Grzegorz Szacoń, prezes bełżyckiego Zakładu Zagospodarowania Odpadów Komunalnych, do którego trafiają śmieci z Poniatowej, Chodla oraz kilkunastu innych gmin i fragmentu Lublina.
Za dużo na wysypiskach
Bełżycki zakład na bieżąco liczy, jak radzą sobie z segregacją obsługiwane przez niego gminy. Z raportów wynika, że z segregacją najlepiej radzi sobie gmina Jastków, gdzie w zeszłym roku niecałe 47 proc. śmieci trafiło do pojemników na odpady zmieszane. Dla porównania w gminie Józefów nad Wisłą do odpadów zmieszanych trafiło niemal 73 proc. śmieci.
Z kolei Urząd Miasta Lublin podaje, że „osiągnięty poziom recyklingu i przygotowania do ponownego użycia odpadów komunalnych” wyniósł w zeszłym roku 23,51 proc. odpadów, podczas gdy ustawowe minimum to 20 proc. Nie zmienia to faktu, że na wysypisko powinno trafiać zdecydowanie mniej śmieci. Lublin musi się już szykować do budowy w Rokitnie trzeciej niecki wysypiska, mającej zmieścić 500 tys. ton śmieci. Spodziewany koszt inwestycji to 19 mln zł.