Prawie 70 tysięcy mieszkańców Lubelszczyzny zalega ze spłatą zobowiązań dłużej niż dwa miesiące. Ich długi wynoszą średnio 7418 zł na osobę. – Trwa gorączka świątecznych zakupów, te liczby wzrosną – ostrzegają eksperci.
– W grudniu wydajemy na potęgę, a potem budzimy się ze świątecznym kacem – mówi Paweł Majtkowski, główny analityk firmy doradczej Expander. – Zostajemy z ratami za nowy telewizor czy lodówkę. Jeśli źle ocenimy nasze możliwości, możemy wypaść z finansowego obiegu na lata.
Od sierpnia długi wszystkich Polaków wzrosły o ponad 2 mld zł. Tak alarmujące dane przynosi opublikowany właśnie raport Biura Informacji Gospodarczej Infomonitor. W porównaniu z ubiegłym rokiem zaległości płatnicze zwiększyły się o ponad 70 proc.
– To efekt początkowego optymizmu konsumentów i kryzysu, który później nastąpił – tłumaczy Mariusz Hildebrand, prezes Big Infomonitor. – Wzrosło bezrobocie. Teraz odczuwamy efekt pierwszego półrocza.
Z informacji, do których dotarliśmy wczoraj, wynika, że długi lublinian sięgnęły blisko 520 mln zł. W całym regionie mamy prawie 70 tys. klientów podwyższonego ryzyka. To osoby, które zalegają z płatnościami dłużej niż 60 dni. Ich zadłużenie wynosi średnio 7418 zł.
– Do tego poziomu jeszcze nie dobiłem, ale ciągle jestem kilka tysięcy do tyłu – mówi Rafał, urzędnik z Lublina. – Zrobiłem trochę zakupów na raty, do tego tzw. szybka pożyczka i karta kredytowa. Razem to jakieś 1000 zł miesięcznie. Nie wiem, kiedy uda mi się wszystko spłacić.
Nasze portfele drenują przede wszystkim pożyczki gotówkowe. Często zamiast brać je w banku, korzystamy z ogłoszeń w gazetach. Realne koszty takich pożyczek wynoszą od kilkudziesięciu do kilkuset procent. Na kolejnych miejscach są zakupy na raty i karty kredytowe.
– Mniej więcej połowa klientów kupuje na raty – mówi Piotr Kalisz z salonu Efekt RTV-AGD w Lublinie. – Głównie telewizory i laptopy. To wydatek minimum 2 tys. zł.
– Przed świętami trudno się oprzeć – przyznaje Agata Szymańska z Lublina. – Ale staram się zachować zdrowy rozsądek.
Nietrudno jednak stracić głowę. – Np. raty zero procent to bujda na resorach – mówi Majtkowski. – Koszt jest ukryty w cenie lub ubezpieczeniu. W reklamach oprocentowanie pożyczek wynosi od 8 do 9 proc. Realne koszty rzadko spadają poniżej 30 proc.
Kupujących to nie odstrasza. Analitycy przewidują, że nasze długi będą rosły co najmniej do połowy przyszłego roku.