Najniższa cena w przetargach wcale nie oznacza oszczędności – mówi marszałek województwa Krzysztof Hetman (PSL) i chce żeby posłowie zmienili przepisy o zamówieniach publicznych. Teraz także w Urzędzie Marszałkowskim wygrywają najtańsze oferty.
W części przypadków to urząd sam rozwiązał umowy. Tak jest w przypadku rozbudowy Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, budowy Lubelskiego Centrum Konferencyjnego, nowej siedziby Urzędu Marszałkowskiego, obwodnicy Chodla czy drogi wojewódzkiej 835 (Frampol–Wysokie).
Kłopoty mają też inne instytucje. Budowa Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury w Lublinie zamarła w lutym, bo trzeba wybrać nowego wykonawcę. Poprzedni miał kłopoty finansowe i szkoła musiała rozwiązać umowę. UMCS od prawie roku szuka firmy, która dokończy tworzenie centrum naukowego Ecotech Complex.
Nie tylko cena
– Mamy propozycję zmian do ustawy o zamówieniach publicznych. Nie powielają tych, nad którymi pracują parlamentarzyści – mówił dziennikarzom Hetman. Projekt przygotował mecenas Mariusz Filipek, konsultował go z prof. Januszem Niczyporukiem.
Marszałek przekaże opracowanie lubelskim posłom, żeby złożyli w Sejmie projekt zmiany ustawy lub przekazali je klubowym kolegom, którzy pracują nad zmianami.
– Moim celem jest ochrona firm, które uczciwie ustalają swoje koszty. Przegrywają w przetargach, bo nierzetelni konkurenci je zaniżają – mówi Hetman.
Proponuje, żeby o wygraniu przetargu decydowała nie tylko cena, ale i spełnienie dwóch innych kryteriów. A jeśli w grę wchodzi tylko cena, to do wyboru ma iść oferta najbliższa średniej ze wszystkich propozycji.
Marszałek chce też, żeby wykonawcy podawali już podczas przetargu, jakich mają podwykonawców i co oni będą robili.
Hetman przyznaje, że w lubelskim Urzędzie Marszałkowskim, podobnie jak w innych instytucjach, głównym kryterium wyboru ofert przetargowych jest najniższa cena.