Aż 10 tys. osób obserwowało z trybun niedzielną inaugurację sezonu żużlowego w PGE Ekstralidze w Lublinie. Nie wszyscy sympatycy „czarnego sportu” potrafili się jednak odpowiednio zachować. W stronę zawodników poleciał przedmiot, który miał trafić jadącego żużlowca. Za to kibice gości odpalili race na trybunach.
„Wczoraj na meczu podczas wyscigu znalazł się idiota który rzucił kubkiem lub butelka plastikowa w kierunku zawodników.Pamietaj baranie nie masz wstepu na sektor a tym bardziej na stadion pamietamy Twoj ryj.Nie umiesz się zachowac siedzisz w domu a nie na stadionie.Dzieki wszystkim ze zachowali sie jak jeden team i kolega wyleciał z sektora na bombach” – taki wpis pojawił się w poniedziałek na jednym z internetowych forów na Facebooku (pisownia oryginalna).
Faktem jest to, że podczas zawodów spiker prosił ochronę o interwencję na sektorze w pobliżu pierwszego łuku. Piotr Więckowski, wiceprezes Speed Car Motoru Lublin, potwierdził, że ochrona faktycznie zgłaszała jakieś zajście, ale stwierdził też, że nie wie dokładnie, o co chodziło. Według naszych informacji, jeden z „kibiców” miał rzucić szklaną butelką na tor w trakcie wyścigu i trafić nią jednego z zawodników. Pojawia się również pytanie, jak wniósł ją na stadion.
Zgodnie z punktem 23. Przepisów Dyscyplinarnych Sportu Żużlowego, „za wrzucenie przedmiotu przez kibiców do parku maszyn lub na tor w czasie zawodów lub treningu przed zawodami” organizatorowi grozi kara finansowa – od 2 do 10 tys. zł.
To nie był jedyny incydent, do którego doszło w niedzielę. W trakcie meczu kibice z Grudziądza odpalili na trybunach race. W tym wypadku karę może ponieść zarówno klub z Lublina, jak i z Grudziądza. Jakub Kępa, prezes Speed Car Motoru Lublin, przyznał, że ochroniarze przeszukiwali wszystkie osoby wchodzące na stadion. Jednak przyjezdnym udało się w jakiś sposób wnieść race na trybuny. Natomiast grudziądzanie mogą zapłacić za użycie materiałów pirotechnicznych.
Punkt 20. Przepisów Dyscyplinarnych Sportu Żużlowego mówi, że za naruszenie porządku zawodów, które spowoduje przerwanie zawodów na czas do 30 minut, grozi kara od 15 do 50 tys. zł, a nawet zamknięcie stadionu dla publiczności na jeden, dwa lub trzy mecze ligowe.
Jak usłyszeliśmy w zarządzającej rozgrywkami Ekstralidze Żużlowej, postępowania w obu tych sprawach nie zostały jeszcze wszczęte.