Za pomoc w ujęciu przestępcy lubelska policja funduje markowe zegarki. Policjanci nie przypuszczali jednak, że znajdą się tacy, którzy bandytów będą łapać systematycznie.
Z sąsiadem wyciągnęli włamywacza z samochodu. Nie zdążył wyjąć radia. W kieszeni miał już skradzione płyty CD. - Policjanci przyjechali bardzo szybko - mówi pan Jarek. - Złodziej był pijany. Funkcjonariusze zabrali go ze sobą.
Przed dwoma tygodniami pan Jarek urządził innym złodziejom prawdziwą ścieżkę zdrowia. Kiedy zauważył, że włamują się do jego samochodu - nie dzwonił na policję. Założył adidasy i ruszył w pogoń. Z ulicy Zemborzyckiej gonił ich do ul. Kochanowskiego (boczna ul. Mickiewicza). Tam włamywacze padli z wycieńczenia. - Niech już nam pan nie każe dłużej biec - błagali.
Pan Jarek bez problemu "zamęczył” złodziei, bo codziennie biega dla zdrowia. Za schwytanie złodziei otrzymał od komendanta wojewódzkiego policji markowy zegarek. W ten sposób policja nagrodziła w tym roku już 16 innych osób, które pomogły w ujęciu przestępców.
Pan Jarek nie czuje się bohaterem. - Działałem
instynktownie - mówi skromnie. - Zdarza mi się dzwonić na policję, gdy widzę coś niepokojącego. Myślę, że gdyby każdy w ten sposób reagował, to przestępcy nie czuliby się tak pewni.
- Nie ukrywam, że nie wzięliśmy pod uwagę faktu, iż znajdą się osoby, które będą łapać złodziei hurtem - śmieje się nadkomisarz Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji. - Musimy się zastanowić, jak będziemy je premiować.