W Lublinie dyżurny Straży Miejskiej ignorował część zgłoszeń i miesiącami nie egzekwowano mandatów. Zamojscy funkcjonariusze wypisywali mandaty bez podania pełnych przyczyn.
NIK wychwyciła, że zamojscy strażnicy karali mandatami nie podając wszystkich paragrafów, które ktoś naruszył. Tak było aż w 98 proc. badanych przypadków. Dodatkowo w trzech – na 160 przeanalizowanych mandatów – wysokość nałożonej kary była zawyżona lub zaniżona.
Zamojska SM pracowała na dwie zmiany, jednak między godziną 2 a 7 w komendzie nikogo nie było. I choć w tym czasie kamery rejestrowały obraz na Starym Mieście, był on przeglądany dopiero przez poranną zmianę. A to – zdaniem NIK – uniemożliwiało właściwe reagowanie na próby naruszenia porządku publicznego.
To nie koniec nieprawidłowości. Podczas naboru w 2009 r. przyjęto strażników bez zaświadczenia o odbyciu badań psychologicznych (dopiero po zawarciu umów o pracę, strażników skierowano na badania – red.).
– Wyniki kontroli przyjęliśmy ze spokojem i pokorą – mówi Wiesław Gramatyka, komendant SM w Zamościu. – Zalecenia pokontrolne zostały wykonane, zwiększyliśmy system nadzoru i kontroli nad prowadzeniem dokumentacji.
– Gdyby strażnicy częściej zaglądali na osiedla, nie mielibyśmy do nich zastrzeżeń – mówi pani Teresa z ul. Orzeszkowej w Zamości.
Kontrolerzy NIK przed dwa dni w 2009 roku sprawdzali pracę dyżurnego Straży Miejskiej w Lublinie. Okazało się, że nie robił sobie nic z przyjmowanych zgłoszeń. – W jednym dniu nie odnotował 11 interwencji, a w drugim sześciu, które dotyczyły nieprawidłowego parkowania w centrum miasta – czytamy w raporcie.
Problem był także z egzekwowaniem mandatów. Osobom, które nie chciały ich płacić, nakazy do zapłaty wystawiano nawet z 9-miesięcznym poślizgiem.
Co na to strażnicy? – System rejestracji zgłoszeń w 2009 roku był w fazie testów, dlatego mogły zdarzyć się przypadki, że nie zarejestrował pewnych zdarzeń – tłumaczy się Ryszarda Bańka, rzecznik Straży Miejskiej w Lublinie. - Dlaczego tytuły wykonawcze wystawiano z takim opóźnieniem? – Aby wystawić taki dokument musieliśmy skorzystać z systemu Terytorialnej Bazy Danych, do którego dostęp był w tym czasie utrudniony.
– To kpina, strażnicy, którzy mają pilnować prawa, sami są z nim na bakier – ocenia Katarzyna Dudziak z Lublina. Pomimo tych zarzutów NIK pozytywnie oceniła pracę strażników na Lubelszczyźnie.
Z kolei z kontroli, które u strażników przeprowadziła policja wynika, że na terenie województwa lubelskiego miejscy strażnicy wystawiali mandaty z bardzo dużym opóźnieniem, nawet do 270 dni.
(drs, Izi)