W ciągu dwóch tygodni Klub Sportowy Lublinianka dostanie wsparcie finansowe. W drugiej połowie kwietnia Norwegowie spotkają się z władzami Lublina, by omówić możliwości budowania na Wieniawie.
- Pieniądze są już w drodze - zapewnia Mariusz Szarecki, pełnomocnik Norweskiej Grupy Inwestycyjnej. - W tej chwili zadłużenie klubu wobec zewnętrznych wierzycieli to jakieś 150 tys. zł. Te środki powinny wystarczyć na ich uregulowanie. Na razie finansowanie klubu jest zabezpieczone.
Przyszłość klubu i terenów na Wieniawie zależy od nowego inwestora, którego pozyskała NGI. To również skandynawska firma. Ma zająć się realizacją projektu, któremu obecny dzierżawca nie podołał. Dzięki wejściu nowego partnera, udało się uratować klub przed likwidacją. Kwestia budowy stadionu przy ul. Leszczyńskiego pozostaje otwarta.
Pełnomocnik NGI spotkał się z władzami miasta, by przedstawić aktualną sytuację. W drugiej połowie kwietnia przedstawiciele Ratusza mają rozmawiać z nowymi partnerami z Norwegii.
- Inwestor chce na miejscu zapoznać się z sytuacją - dodaje Szarecki. - Decyzja musi zapaść jak najszybciej. Nikt już nie jest zainteresowany przekładaniem projektu na kolejne lata.
Umowa z miastem przewiduje, że przebudowa Wieniawy musi obejmować obiekty sportowe. To oznacza budowę nowego stadionu i finansowanie klubu. Dla inwestora najważniejsze są jednak obiekty komercyjne. Przy ul. Leszczyńskiego miał powstać hotel, biura, i centrum konferencyjne. Norwegowie nie ukrywają, że chętnie postawiliby tam sklepy. Liczą na zgodę magistratu.
- Trzeba jakoś zrekompensować kontrybucję na rzecz lokalnej społeczności - mówi Szarecki. - To w końcu komercyjny projekt.
Miasto nie składa żadnych wiążących deklaracji. Przedstawiciele Ratusza narzekali na brak inicjatywy ze strony skandynawskich inwestorów.
- Mam nadzieję, że ostatnie spotkanie nieco ożywi współpracę - mówi Elżbieta Kołodziej - Wnuk, zastępca prezydenta Lublina. - Niestety i tym razem padło niewiele konkretów. Trudno mówić o nowych propozycjach ze strony inwestora. Nam pozostaje tylko czekać.
Umowa podpisana z Norwegami w 2002 roku nie daje miastu żadnego pola manewru. W magistracie przyznają, że nie ma skutecznego sposobu, by zdopingować inwestora lub wypowiedzieć dzierżawę. W tej chwili NGI może się wycofać z Wieniawy tylko na własne życzenie. Nie poniesie przy tym żadnych konsekwencji finansowych.