W Lublinie pod koniec lutego zacznie działać druga w kraju klinika naprotechnologii. Jej zwolennicy mówią, że ta metoda leczenia bezpłodności jest skuteczniejsza od in vitro. Przeciwnicy – że to oszukiwanie kobiet.
– Naprotechnologia to szansa dla bezpłodnych par – mówią jej twórcy. Jest jeszcze mało znana w Polsce, ale powszechna w Irlandii i w Stanach Zjednoczonych. I, zdaniem dr Barcentewicza, skuteczniejsza od in vitro.
– Nie chcę dziecka z "probówki”, dlatego została mi już tylko ta metoda – mówi pani Agnieszka, która od kilku lat bezskutecznie próbuje zajść w ciążę.
Pary są przygotowywane do wizyty w klinice z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Zajmują się tym instruktorzy. W Polsce jest ich 26.
Na czym polega naprotechnologia? Najpierw kobieta dokładnie obserwuje cały swój cykl miesiączkowy. Potem para przechodzi terapię hormonalną. Czasami potrzebna jest interwencja chirurga. Leczenia trwa dwa lata.
Ginekolodzy, choć krytykują naprotechnologię, nie zakazują jej używania. – To duża szansa i nadzieja dla bezpłodnych małżeństw – uważa prof. Jan Oleszczuk, wojewódzki konsultant ds. ginekologii i położnictwa. – Jeśli można im pomóc, to trzeba skorzystać z tej okazji.
W Lublinie od kilku lat działa klinika Ab-Ovo, w której można skorzystać z zapłodnienia in vitro. Rocznie z tej możliwości korzysta kilkaset par.