Prokuratura nie będzie ścigać miejskich radnych, którzy rzucali obraźliwe komentarze pod adresem kolegów z Prawa i Sprawiedliwości. Śledczy uznali, że jeśli ktoś czuje się urażony, może wystąpić z prywatnym aktem oskarżenia.
Chodzi o nadzwyczajną sesję Rady Miasta Lublina z 14 listopada. Dotyczyła ona wniosku CBA o wygaszenie mandatu prezydentowi Krzysztofowi Żukowi. Biuro zarzucało mu złamanie ustawy antykorupcyjnej. Podczas sesji przed ratuszem pikietowano w obronie prezydenta. Również na sali obrad zebrała się spora grupa sympatyków prezydenta Żuka.
Kiedy głos zabierali radni PiS, ich oponenci buczeli i rzucali niewybredne komentarze. Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości poczuli się obrażeni i zgłosili sprawę śledczym. Przygotowali jedno, wspólne zawiadomienie.
– Wznoszono okrzyki wskazujące, że głosowanie za stwierdzeniem wygaszenia mandatu spowoduje wobec radnych sankcje nie tylko polityczne, ale dotykające osobiście i nieprzyjemnie radnych – napisali przedstawiciele PiS w zawiadomieniu. Dokument trafił do Prokuratury Rejonowej Lublin – Północ.
Radni powołali się w nim m.in. na art. 226 Kodeksu Karnego. Mówi on o znieważeniu funkcjonariusza publicznego. Grozi za to grzywna lub nawet rok więzienia. Radni PiS zarzucili także swoim oponentom, że ci próbowali zmusić ich do podjęcia konkretnych decyzji za pomocą gróźb. Poddali przy tym nieco przykładów.
Pod adresem radnego Zdzisława Drozda miały padać okrzyki „Drozd na drzewo”, „ szmata” oraz „won z Lublina”. Dostało się również radnemu Dariuszowi Jeziorowi („Jezior do jeziora”) oraz Tomaszowi Pitusze ( „idź się powieś”).
– Okrzyki te stanowiły groźby bezprawne zmierzające do wywarcia wpływu na czynności urzędowe Rady Miasta – napisali radni PiS.
Prokuratura przeprowadziła w tej sprawie postępowanie sprawdzające. Uznała, że nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa.
– Argumentując tę decyzję prokurator wskazał, że brak jest znamion czynu zabronionego w przedmiotowym zdarzeniu – wyjaśnia Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Można uznać, że radni wykrzykujący obraźliwe słowa pod adresem innych radnych działali podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych.
Śledczy zaznaczają jednak, że wypowiedzi te odnosiły się wyłącznie do sfery działalności politycznej.
– Stanowiły negatywny komentarz, wyrażony w związku z głosowaniem w sprawie wygaśnięcia mandatu Prezydenta Miasta Lublin – dodaje prokurator Kępka.
Śledczy uznali, że zachowanie radnych może być oceniane tylko, jako tzw. występek prywatnoskargowy. To oznacza, że przedstawiciele PiS mogą wystąpić do sądu z własnym aktem oskarżenia.
Prokuratura odniosła się również zarzutów pod adresem przewodniczącego rady miasta. Według PiS, Piotr Kowalczyk nie reagował na to, co działo się na sali. Pomógł tym samym w popełnieniu przestępstwa. Prokurator nie podzielił jednak opinii PiS i uznał, że przewodniczący nie naruszył prawa.