Radna PO twierdzi, że boi się o życie, bo radny PiS powiedział jej, że umrze. On zaś zaprzecza, że coś takiego mówił i deklaruje, że przeprosić może, ale nie wie za co. Taki skandalik wybuchł, a raczej wypączkował, na wczorajszej sesji Rady Miasta Lublin. Jego główni bohaterowie to Anna Ryfka z PO i Ryszard Prus z PiS.
To radna postanowiła podzielić się z mediami swoją obawą o życie. – Kiedy została ogłoszona przerwa, jeden z radnych PiS zagroził mi, mówiąc do mnie „umrzesz” – opowiada radna Ryfka i mówi, że ma świadków, jest przerażona i o wszystkim powiadomi prokuraturę. – Ja złożę doniesienie do prokuratury po tak wprost sformułowanej groźbie względem mojego życia. Ja się boję o siebie.
– Nic takiego nie powiedziałem – komentuje radny Prus. – Wychodząc usłyszałem jak pani radna stwierdziła, że w Sejmie dzieją się różne rzeczy. Ja stwierdziłem, tak mi się wydaje, nie pamiętam dokładnie, że i tak wszyscy umrzemy. Coś ona powiedziała na temat śmierci rzeczywiście i wyszedłem. Jeśli się okazuje, że pani radna przyjęła to do siebie, to co ja mogę powiedzieć? Mogę się wycofać, ale z czego? Nie bardzo wiem. Mogę ją przeprosić, też nie bardzo wiem za co.
Zarówno Anna Ryfka, jak i Ryszard Prus są miejskimi radnymi pierwszą kadencję.