Ponad pięćdziesięciu pijanych kierowców zatrzymali w sobotę policjanci na Lubelszczyźnie. Nie udało się jednak wyłapać wszystkich. Jeden nietrzeźwy spowodował śmiertelny wypadek, drugi roztrzaskał się o drzewo. Pijanych na naszych drogach jest coraz więcej.
Zatrzymany dziewiętnastolatek spod Hrubieszowa miał prawie 2 promile alkoholu. Wczoraj przewoził polonezem 11 osób. Niektórzy pasażerowie jechali w bagażniku. Cała grupa wracała prosto z baru.
Młodzi ludzie mieli szczęście. Nie miał go natomiast w sobotę 34-letni kierowca fiata punto w Krężnicy Jarej. Zabił go pijany 30-latek z Lublina, prowadzący dostawczego mercedesa. Miał 1,4 promila. Nic mu się nie stało. Wczoraj fiat marea rozbił się na drzewie w Dysie. Zginął kierowca. Ranni są dwaj pasażerowie. Wszyscy wcześniej pili piwo.
W sobotę na policyjną blokadę natrafiliśmy w Kopaninie na trasie Lublin-Lubartów. Do badania na trzeźwość ustawiło się kilku kierowców. Dmuchali po kolei.
Kierowca ze Śląska nie musiał obawiać się wyniku alkotestu.
- Jeżdżę już 30 lat - powiedział Witold Piskor. - Nigdy nie zdarzyło mi się siadać po pijaku za kierownicą. Nie chcę ryzykować. Jak kogoś stać na wódkę, to znajdzie pieniądze na taksówkę.
W ubiegłym tygodniu lubelski sąd skazał na osiem
lat więzienia kierowcę poloneza, który w 2002 roku - mając 3 promile alkoholu - zabił w Milejowie dwóch rowerzystów.
- Mimo wysokich kar ludzie nadal nie boją się siadać po alkoholu do samochodu - mówi Ewa Górniak z lubelskiej drogówki. - Dopóki nie zmieni się nasza mentalność, to problem pozostanie. Nie możemy co parę kilometrów stawiać policjanta. Trzeba pamiętać, że odpowiedzialni są również ci, którzy zezwalają pijanym siąść za kierownicą.