Wyprowadzały na spacer psy ze schroniska. Pielęgnowały je i karmiły. Nadawały zwierzakom imiona, robiły im zdjęcia i znajdowały nowych właścicieli. Wszystko to z potrzeby serca, za darmo. I dowiedziały się, że mają się wynosić.
Dziewczyny same znalazły sponsorów, którzy pomogli im założyć nieoficjalną stronę internetową schroniska. Trafiały na nią zdjęcia piesków, wraz z krótkimi opisami. Wszystko po to, by psiaki znalazły swój nowy dom. Kilka tygodni temu dowiedziały się, że nie mogą już pomagać w opiece nad zwierzętami. Schronisko już o sprawie nie pamięta.
- Nic nie wiem o tym, żebyśmy wyprosiły jakieś wolontariuszki - mówi Anna Mamcarz, administrator schroniska.
• Ale te dziewczyny twierdzą, że nie mogą już opiekować się psami.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo.
• Czyli mogą?
- Nie mogą. Bo my jesteśmy osobami fizycznymi i nie wolno nam zatrudniać wolontariuszy.
Ochotniczki, chociaż pracują za darmo, muszą mieć... umowę. A schronisko jej nie podpisze. Dlatego dziewczyny napisały pismo do Urzędu Miasta. Liczą na to, że dostaną od miasta dokument, który pozwoli im znów pracować ze zwierzętami.
- Mogą liczyć na naszą pomoc - obiecuje Grzegorz Jawor, zastępca prezydenta Lublina. - Rano zadzwonię do schroniska i dowiem się, o co chodzi.
Wolontariuszki i tak odwiedzają przytulisko na Pancerniaków. Na takich samych prawach, jak każdy odwiedzający, czyli nie wolno im wchodzić do boksów. Ostatnio czesały psy...przez kraty.