Do punktu wyjścia wraca spór o ziemię na Czubach, którą chcą przejąć od miasta spadkobiercy byłej właścicielki. Twierdzą, że skoro ziemia nie została zabudowana, to nie wykorzystano jej pod nowe osiedle, więc należy im się jej zwrot. Wojewoda odmówił, bo uznał, że zieleń też jest częścią osiedla. Sąd uchylił tę decyzję
Spór dotyczy ziemi przejętej przez Skarb Państwa w trybie wywłaszczenia pod budowę osiedla Poręba. Prawo mówi, że właściciel gruntu (albo, jak w tym przypadku, jego spadkobiercy) może odzyskać nieruchomość, jeśli nie została ona wykorzystania na cele określone w decyzji wywłaszczeniowej. Właśnie o to chodzi w sporze o skrawek gruntu, który może być sporo wart, bo plan zagospodarowania dopuszcza tu zabudowę pod „usługi publiczne”.
Podpisany 31 lat temu akt notarialny mówił o budowie osiedla i dotyczył nieco ponad hektara gruntu. Spadkobiercy byłej właścicielki upominają się o niecałe 700 mkw., które w ich ocenie nie zostały wykorzystane pod osiedle, bo nie powstały tu budynki. – Nieruchomość przy ul. Turkusowej stanowi teren niezabudowany – potwierdza Katarzyna Duma z Urzędu Miasta. Na spornym gruncie jest dzisiaj zieleń i prowizoryczny chodnik z betonowych płyt, po którym można wejść do parku Jana Pawła II.
Spadkobiercy zażądali zwrotu ziemi już ponad cztery lata temu. Do dziś nie zapadła decyzja, która ostatecznie rozstrzygałaby spór na ich korzyść lub niekorzyść. Najpierw sprawą zajmował się starosta lubelski, który orzekł, że miasto musi oddać ziemię. Od tej decyzji odwołał się prezydent miasta, więc sprawa trafiła do wojewody. Ten zaś stwierdził, że osiedle to nie tylko bloki, ale także chodniki i zieleńce, więc nie można uznać działki za wykorzystaną niezgodnie z celem wywłaszczenia. A skoro tak, to zwrot się nie należy.
Z takim rozstrzygnięciem nie pogodzili się spadkobiercy dawnej właścicielki. Zaskarżyli decyzję wojewody do sądu. Ich pełnomocnik przekonywał, że na spornym terenie nie posadzono żadnych roślin, ani nie ustawiono ławek, a prowizoryczny chodnik z betonowych płyt zajmuje „znikomy procent” działki i znajduje się na jej skraju.
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł prawie 2,5 roku temu przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Lublinie. Sąd orzekł, że miasto nie musi zwracać nieruchomości, bo została wykorzystana zgodnie z decyzją wywłaszczeniową. – Osiedle mieszkaniowe stanowią budynki wraz z towarzyszącą im infrastrukturą, w tym terenami zielonymi – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Niezadowoleni spadkobiercy odwołali się do wyższej instancji. W ten sposób sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który kilka dni temu uchylił lubelski wyrok wraz z zaskarżoną decyzją wojewody. To oznacza, że sprawa wraca do wojewody, który ponownie musi rozpatrzeć odwołanie od decyzji starosty stwierdzającej, że zwrot się nie należy.