Rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, lotnicy, żołnierze, dowódcy i minister obrony - setki ludzi żegnały wczoraj w podlubelskim Babinie tragicznie zmarłego gen. Jacka Bartoszcze, szefa wojsk lotniczych.
Trumnę z ciałem zmarłego, w asyście wojskowej orkiestry z Dęblina, przeniesiono na maleńki parafialny cmentarz.
- Jego brak wśród naszej lotniczej brygady jest i będzie odczuwalny szczególnie boleśnie - tak gen. Stanisław Targosz, dowódca sił powietrznych żegnał zmarłego.
W chwili, gdy trumnę z ciałem generała składano do grobu, nad cmentarzem przeleciały trzy samoloty bojowe Su-22, pilotowane przez jego kolegów. To na tych maszynach latał najczęściej.
Zdawało się, że wielu wojskowym dopiero żałobny marsz Chopina uzmysłowił, że generała już nie ma. Żonie i trzem córkom zmarłego pozostała flaga, odznaczenia i generalska czapka. Generałem został zaledwie pięć dni przed śmiercią.
Bartoszcze zginął w sobotę w katastrofie sportowego samolotu RV-6, który runął na ziemię we wsi Nadrybie Ukazowe koło Łęcznej. Wraz z nim życie stracił belgijski biznesmen Karel Peeraer. (drs)