Dwadzieścia lat i dwadzieścia sześć dni prokuratura i sąd prowadziły sprawę Mariusza R. dzisiaj proces doczekał się finału. Oszust został prawomocnie skazany na dwa lata w zawieszeniu na pięć lat.
Na kolejnych, ponad 50 rozprawach, reprezentował go adwokat. Latem ub. roku zapadł wyrok skazujący. Adwokat Mariusza R. złożył apelację. Domagał się uchylenia wyroku. Gdyby takie orzeczenie zapadło, nowy proces nie zdążyłby nawet ruszyć, bo już za kilka miesięcy przestępstwa uległyby przedawnieniu.
Mariusza R. nie było w sądzie również dzisiaj. Wyroku wysłuchał jego adwokat. Orzeczenie zostało utrzymane w mocy.
- Pokrzywdzeni wpłacali pieniądze na rzecz firmy, którą Mariusz R. kierował – uzasadniał wyrok sędzia Piotr Morelowski.
To ostatecznie zakończyło sprawę, która rozpoczęła się 3 lutego 1992 roku. Lubelska prokuratura wszczęła wówczas śledztwo po skargach od setek osób, które dały się nabrać oszustowi obiecującego załatwienie pracy w USA.
Ogłoszenia zamieszczał Mariusz R. Mężczyzna podawał się za przedstawiciela firmy z Nowego Jorku werbującej pracowników. Żeby otrzymać bliższe informacje trzeba było wpłacić na jego konto 1,7 zł bądź 3,2 zł (w przeliczeniu na kwoty po denominacji). W zamian przesyłał broszurę z ogólnymi informacjami o szukaniu pracy w USA. Otrzymanie kolejnych informacji kosztowało już kilkadziesiąt dolarów. Pieniądze wpłaciło 2205 osób. Ponad 100 z nich przesłało większe kwoty, ale nikt dzięki pomocy Mariusza R. do pracy w USA nie wyjechał.
Prokuratura po kilku latach zawiesiła śledztwo, bo czekała na przesłuchanie w USA ważnego świadka. Protokół nadszedł po 12 latach. W 2005 roku do sądu trafił akt oskarżenia. W proces zaangażowany był nie tylko sąd w Lublinie, bo bo świadkowie pochodzili z całego kraju i wielu trzeba było przesłuchiwać w ich miejscach zamieszkania.