Bez parkingowego i działa. Pierwszy parking w mieście, na którym za pozostawienie samochodu płacimy w parkometrze, działa przed archikatedrą. Przypadł do gustu kierowcom, choć płacą tu drożej niż na miejskich parkingach.
Pomysł chwalą kierowcy. – Co prawda, wcześniej, kiedy opłaty pobierali panowie zatrudnieni przez parafię, można było wytargować niższą opłatę czy dłuższy czas postoju – mówi pan Paweł z hondy. – Teraz wrzuca się monety i odbiera bilet. Dzięki temu łatwiej znaleźć tu miejsce.
Dzięki bezwzględnie egzekwowanym opłatom mniej kierowców wjeżdża na teren placu i przez to nie blokują ruchu na ulicy Królewskiej. – Często tworzył się tam korek. Jedni chcieli wyjechać z parkingu, a już kilka aut ustawiało się w kolejce, aby tam wjechać – mówi jeden z lubelskich kierowców. – Teraz ten problem jest jakby mniejszy.
Opłata za godzinę parkowania przed archikatedrą to 3 zł. Po godzinie 20, do 7 rano opłata to tylko złotówka za godzinę. W niedziele i święta od godziny 5 do 22 za parkowanie nic nie zapłacimy, ale już w nocy, po godzinie 22, musimy wrzucać co godzina złotówkę.
Automat, niestety, nie wydaje reszty. – Umieszczamy takie informacje na urządzeniu. Poza tym, na parkingu jest osoba informująca o takiej sytuacji – mówi Rafał Wójcik z EuroParku. – Banknoty można rozmienić u naszego pracownika lub w pobliskim kiosku.
Choć parkometr nie domaga się pieniędzy, kierowcy nie mają co liczyć na darmowe parkowanie. Mimo że każdy sam uiszcza opłatę, teren nie pozostaje bez opieki. Średnio, co pół godziny pojawia się tam pracownik EuroParku, który sprawdza, czy zaparkowane samochody mają ważne bilety.
Co jeśli zostawimy samochód na parkingu, wykupimy bilet tylko na godzinę, a wrócimy np. za dwie godziny? Możemy liczyć się z tym, że kontroler zażąda od nas 50 zł opłaty karnej. Aby temu zaradzić, można wykupić bilet z możliwością przedłużenia czasu postoju.