Oglądanie filmowych nowości w osiedlowej sieci przerodziło się w piracki interes. Nielegalne filmy, oprogramowanie oraz płyty można było do wczoraj ściągnąć z serwera na lubelskim Czechowie. Proceder przerwali policjanci. Z nielegalnych programów korzystali również pracownicy spółdzielni mieszkaniowej.
– W obiegu było około 170 nowości filmowych – mówi nadkom. Janusz Wójtowicz, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – Jeżeli ktoś posiadał atrakcyjny film, to przynosił go do kopiowania. Oglądać mogli wszyscy abonenci. Było to coś na kształt nielegalnie działającej osiedlowej telewizji kablowej.
Wśród abonentów byli studenci, którzy wpadli na pomysł zarobienia łatwych pieniędzy. Zaczęli kopiować filmy z serwera, które następnie sprzedawali. Później zaczęli kopiować oprogramowania i płyty.
– W grupie istniał ścisły podział ról – tłumaczy rzecznik lubelskiej policji. – Jedna z osób zamieszczała ogłoszenia o sprzedaży pirackich kopii, inna przyjmowała zamówienia na nie. Były również osoby wyznaczone do rozprowadzania nielegalnych oprogramowań, przyjmowania przekazów i przesyłek pocztowych. Policjanci zabezpieczyli ponad 300 potwierdzeń nadania opłaty. Wszystkim grozi kara pozbawienia wolności nie mniejsza niż 5 lat.
Funkcjonariusze z sekcji do walki przestępczością gospodarczą z komendy wojewódzkiej i miejskiej w Lublinie wspólnie z pracownikami Ochrony Twórczości Audiowizualnej sprawdzili również oprogramowanie w biurze spółdzielni. – Okazało się, że w komputerach było zainstalowane nielegalne oprogramowanie – mówi J. Wójtowicz. – Każdy z użytkowników posiadał swoje hasło dostępu. Ich wartość oceni rzeczoznawca.
Policja zatrzymała sprzęt wartości 50 tys. zł. A straty z powodu kradzieży wartości intelektualnej to nie mniej niż 180 tys. zł – twierdzą policjanci. – Niektóre oprogramowania kosztują nawet 15 tys. zł a takich znaleźliśmy na razie dziesięć.
Wczoraj policja przesłuchała piratów oraz prezesa spółdzielni. Z ustaleń funkcjonariuszy wynika, że prezes nie miał żadnych korzyści z nielegalnej działalności.
– On chciał tylko, żeby ludzie mogli sobie pooglądać dobre filmy – powiedział jeden z zajmujących się sprawą policjantów.