Zastępca komendanta wojewódzkiego policji nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu. Z ogromną prędkością wpadł na skrzyżowanie i uderzył w prywatne auto tomaszowskiego policjanta. Cztery osoby zostały poważnie ranne.
Za kierownicą renaulta laguny siedział Krzysztof Rodak, zastępca komendanta wojewódzkiego policji. Pędził od strony Bondyrza. Przed skrzyżowaniem w Hutkach powinien się zatrzymać i ustąpić pierwszeństwa przejazdu. Nie zrobił tego.
- Jechał jak wariat. Nie sposób nie zauważyć znaków ostrzegających, że skrzyżowanie jest niebezpieczne - mówią świadkowie.
Renault wiceszefa policji z impetem uderzył w prywatne auto 32-letniego funkcjonariusza Komendy Powiatowej Policji w Tomaszowie Lubelskim, Piotra Heby. Akurat wracał z rodziną z grzybobrania. Jego 11-letni syn doznał stłuczenia mózgu. Żona ma uszkodzone kręgi, a teściowa złamaną rękę. Poważne rany twarzy ma 5-letni siostrzeniec. Pod opieką lekarzy znalazła się także 7-letnia córka policjanta, dla której na szczęście wypadek zakończył się tylko siniakami. Ta ostatnia dwójka wróciła już do domu.
W szpitalu "miejskim” w Zamościu dowiedzieliśmy się wczoraj, że żona policjanta czuje się już lepiej i za kilka dni powinna zostać wypisana do domu. Również jej 11-letni syn powoli wraca do zdrowia.
Wiceszef policji wyszedł z wypadku z lekkimi potłuczeniami. Nic nie stało się też podróżującej z nim żonie, która także jest pracownikiem komendy wojewódzkiej.
Nie wiadomo, dlaczego Krzysztof Rodak nie dostosował się do znaków. Nie udało się nam z nim wczoraj skontaktować. Na rozmowę z nami nie zgodził się również Heba.
- Prowadzimy śledztwo, które ma wyjaśnić wszystkie okoliczności tego zdarzenia. Wygląda na to, że zastępca komendanta wojewódzkiego policji był rzeczywiście sprawcą tego wypadku - mówi Dorota Kamińska-Piluś, szefowa zamojskiej prokuratury. I dodaje: Pewne jest, że obaj kierowcy byli trzeźwi i że policjant z Tomaszowa jechał prawidłowo. Ustalimy, czy Krzysztof R. zastosował się do znaku STOP, który stoi przed tym skrzyżowaniem oraz z jaką prędkością na nie wjechał.
Wczoraj Krzysztof Rodak pracował w komendzie wojewódzkiej. - Ewentualne decyzje służbowe będą podjęte po postawieniu zarzutu - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik KWP w Lublinie.
Nawet jeśli dojdzie do skazania, Rodak będzie mógł zostać w policji. Wyrzucani są tylko ci, którzy popełnili przestępstwa umyślne.