Na rzece pojawiła się wczoraj tłusta plama oleju. Strażacy przez kilka godzin walczyli z zanieczyszczeniem. Udało im się zebrać 200 litrów toksycznej zawiesiny. Kto skaził rzekę? Trop prowadzi na Tatary, poszukiwania sprawcy trwają.
- Widział pan w telewizji awarie tankowców i oblepione ropą ptaki? - pyta Ryszard Kuna z Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta. - To jest to samo. Tyle że w małej skali. U nas zginą żaby i wiele małych zwierząt.
- Ryby od tego oleju uciekną. Ale lokalnie mogą wystąpić śnięcia, bo olej może zalepić rybom skrzela - wyjaśnia Władysław Kurek, ichtiolog z Polskiego Związku Wędkarskiego w Lublinie.
Substancja wpłynęła do rzeki kanałem zbierającym deszczówkę z części Bronowic, Tatar i Zadębia. - Ktoś musiał ją wlać do studzienki w pobliżu byłej fabryki Daewoo - mówi Kuna. Od rana z mapą kanału w ręce szedł od studzienki do studzienki. Sprawdzał, czy z kanału czuć olej.
Nie wiadomo jeszcze, kto wlał truciznę do studzienki. I nie wiadomo, kiedy. - Takie substancje płyną bardzo wolno. Chyba że spadnie deszcz, a woda uniesie olej na swej powierzchni - tłumaczy Tomasz Radzikowski, zastępca szefa wydziału. - Ale ostatnio nie było deszczu, więc ten olej mógł spływać już od dobrych kilku dni.
Rozmiar skażenia wskazuje na to, że trucicielem jest jakiś zakład przemysłowy lub warsztat samochodowy.
- Jeśli sprawca takiego czynu spowoduje zagrożenie dla życia i zdrowia wielu ludzi lub znaczne zniszczenia flory i fauny, grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności - mówi Witold Laskowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. - W innym przypadku będzie odpowiadać z kodeksu wykroczeń, a maksymalna grzywna za ten czyn to 500 zł.
To już drugi podobny przypadek w ostatnim czasie. W listopadzie oleista plama pojawiła się w na Czechówce, w tej samej dzielnicy miasta, tuż przed ujściem do Bystrzycy. Ale wtedy substancji było znacznie mniej. Urzędnicy ustalili, że olej dopłynął kanałem burzowym obsługującym Bursaki. Mimo żmudnych poszukiwań nie udało się dotrzeć do truciciela. •