Miały być wielkie, plenerowe koncerty i znani artyści z całego kraju. Skończyło się na ambitnych planach. Amfiteatr jest zaniedbany, a tam gdzie mieli grać muzycy, rośnie trawa, walają się śmieci i szczerzą zęby potłuczone butelki.
Najpierw za ok. 400 tys. zł osuszono przypominające Biebrzę, podmokłe tereny parku. Wraz z brudną wodą znikł smród gnijących roślin. Trzy lata temu magistrat zabrał się za amfiteatr. Uporządkowano okoliczną zieleń, wywieziono gruz i śmieci, środek amfiteatru podniesiono i wyłożono kostką.
Dziennikarze dopytywali się czy Lublinowi potrzeba kolejnej sceny - jest przecież muszla koncertowa w Ogrodzie Saskim i wyremontowany, acz niewykorzystany plac Po Farze. Tomasz Rakowski, rzecznik prasowy lubelskiego magistratu tłumaczył, że amfiteatr to jeszcze jeden pomysł na rozwój życia kulturalnego Lublina. Szansa na łączenie imprez kulturalnych z handlowymi (obok rosło Regionalne Centrum Targowo-Wystawiennicze). Do parku Ludowego miały się przenieść rockowe koncerty z placu Zamkowego, które są utrapieniem mieszkańców Starego Miasta.
Jednak amfiteatr nie widział zbyt wielu koncertów i pikników. Ostatnią imprezę prasa odnotowała we wrześniu ubiegłego roku - były to miejskie dożynki.
- Nie widzimy przeszkód, żeby np. organizacje czy prywatne firmy organizowały imprezy w amfiteatrze - mówi Kalinowski. Jednak przy obecnym jego wyglądzie, chętnych na zorganizowanie festynu trudno będzie znaleźć. •