Mężczyzna, który na polecenie policjanta cofnął auto, a później został skazany za jazdę po pijanemu, doczekał się uniewinnienia. W piątek sąd drugiej instancji umorzył sprawę. Uznał, że 47-latek nie spowodował żadnego zagrożenia.
Sprawa dotyczyła wydarzeń z 15 grudnia ubiegłego roku. 47-latek ze Świdnika wypił wówczas trzy piwa i poszedł spać. Około godz. 22.00. obudził go policjant.
- Zadzwonił, wszedł i kazał mi przestawić samochód na parkingu - wspomina pan Stefan.
Mężczyzna podkreśla, że czuł się dobrze i nie podejrzewał, że może być nietrzeźwy. Bez większego zastanowienia wykonał polecenie mundurowego. Wsiadł do swojego opla i cofnął o trzy metry. Policjant przez uchylone okno w samochodzie wyczuł alkohol. Badanie wykazało 1,2 promila w wydychanym powietrzu.
Policjanci zatrzymali mężczyźnie prawo jazdy. Już w lutym gotowy był akt oskarżenia. Trzy miesiące później Sąd Rejonowy Lublin-Wschód skazał Stefana K. na 4 miesiące więzienia w zawieszeniu na 2 lata, 600 zł grzywny oraz roczny zakaz prowadzenia pojazdów. Uzasadnienie? Mężczyzna spowodował zagrożenie dla innych użytkowników parkingu, kierowców i pieszych. Stefan K. odwołał się od wyroku.
- Mój klient został wyrwany ze snu. Gdyby zdawał sobie sprawę ze swojej nietrzeźwości, poprosiłby policjanta o przestawienie auta - przekonywał wczoraj przed sądem mec. Antoni Pielesz, obrońca 47-latka. - Cofnął samochód zaledwie o trzy metry, więc nie można mówić o zagrożeniu. Manewr był wykonany poprawnie. Wśród społeczeństwa wyrok skazujący został odebrany, jako niesprawiedliwy.
Do argumentów obrony częściowo przychyliła się prokuratura, wnioskując o umorzenie sprawy.
- Czyn, którego dopuścił się oskarżony wyczerpuje znamiona przestępstwa, ale jego szkodliwość społeczna była znikoma - wyjaśnia Beata Syk - Jankowska, z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Zgodził się z tym również Sąd Okręgowy w Lublinie, nie zostawiając na wyroku z pierwszej instancji suchej nitki.
- Oskarżony nie stworzył niebezpieczeństwa dla kierowców i pieszych - wyjaśniał sędzia Wiesław Pastuszak. - Manewr był nadzorowany przez policjanta i wykonany z bardzo małą prędkością. Nawet zeznania policjantów potwierdzają, że kierowca doskonale kontrolował swoje zachowanie. Sąd nie widzi nawet możliwości ukarania Stefana K.
Wyrok jest prawomocny.