Delegaci PO ponownie spotkają się 15 listopada, żeby wybrać część władz regionalnych partii. Poprzednie wybory skończyły się awanturą.
Wyniki wyborów zostały oprotestowane. Władze krajowe partii zdecydowały, że ponownie zostanie wybrana komisja rewizyjna oraz sąd koleżeński. Odbędą się również wybory uzupełniające do rady regionu (to ona wybiera skład zarządu regionu) – teraz jest wakat na dziewięciu miejscach, które miały przypaść ludziom Żmijana.
Żmijan twierdzi, że został oszukany, a umowa została zerwana. Karpiński nie udziela komentarzy i unika kontaktu z dziennikarzami. – To my zostaliśmy oszukani, bo podczas głosowania ministra poparło 316 delegatów, ale przeciwko było 88, a wstrzymało się 21 – mówią zwolennicy Karpińskiego.
– Umowa tego nie obejmowała. Zresztą tylko u Kim Ir Sena głosowano jednogłośnie, nawet w PRL nie było stuprocentowego poparcia dla kandydatów władzy. Przecież przeciwni mogli być ludzie, którym nie podobał żaden kandydat lub mechanizm ustalania parytetów – odpiera zwolennik Żmijana.
– Wątpię, żeby porozumienie dotyczyło tylko podziału miejsce we władzach regionalnych, a nie dotyczyło wyboru przewodniczącego regionu. Jak mamy porozumienie, to zachowujemy się poważnie i głosujemy na umówionego kandydata. 10–15 głosów przeciwko byłoby normalne, ale nie prawie 100! To był wyraźny sygnał zerwania porozumienia i ja oceniam, że jest ono w tej chwili nieważne – mówi Grzegorz Nowakowski, szef struktur PO w Lublinie. Podkreśla, że w najbliższym czasie powinno dojść do rozmów między obiema stronami.
Od składu zarządu regionu i rady regionu zależy, kto i na jakim miejscu znajdzie się na listach wyborczych.